Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.siatkowka-a-milosc.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 20.


 -Co robisz?- Mariusz grzebał w szafie o ładnej już chwili.
-Szukam swojej bluzy, wiesz tej popielatej z kapturem.
-Musi gdzieś tu być, daj ja popatrzę- Ola ruszyła z pomocą przyjacielowi.- Masz, była przed twoim nosem. Jak mogłeś jej nie zauważyć?
-Nie wiem, jestem jakiś rozkojarzony- odpowiedział jej ubierając na siebie bluzę.
-Wychodzisz gdzieś?
-Umówiłem się z Kamilą, chciała o czymś ze mną pogadać.
-Acha, tutaj czy gdzieś na mieście?- spytała spokojnie, a od środka złość ją rozpierała.
-Na mieście, postaram się szybko wrócić.
-Już się tak nie troszcz o mnie, mam małą sprawę do załatwienia.
-Ok. to ja lecę- zabrał kluczyki o samochodu i wyszedł.

-Co ta podła suka knuje? Mam ochotę wytargać ją za te jej krótkie kudły- wysyczała pod nosem Olka, wyciągnęła komórkę i wybrała numer Rafała.
-Hej mam nadzieje, że nie przeszkadzam- zaczęła.
-…
-W sumie to nic nie mam w planach. O czym chcesz pogadać?
-…
-Rozumiem, to może za 30 minut w tym parku przy Hermańskej.
-…
-To do zobaczenia.

-A temu co się stało? O czym chce ze mną gadać. Chyba nie o tym, że zachowałam się jak idiotka wczoraj. Dopóki się z nim nie spotkam to się nie dowiem- zarzuciła kurtkę i wyszła na spotkanie gdzie miała dostać propozycje pewnego planu.

***

Moja duma, nieśmiałość, brak pewności siebie(niepotrzebne skreślić) - wstrętna, skulona parszywa nie pozwala mi wstać i biec do Ciebie. Musze wszystko robić tak żebyś Ty się nawet nie zorientował, że to ja grzebie w szufladkach Twojego życia, by wszędzie panował względny porządek.

***

-Gdzie zgubiłeś Kadzia?- Lena aż wychyliła się z drzwi spojrzeć czy przypadkiem Łukasz się nie schował.
-A co już tak Ci go brakuje, widziałaś się z nim przecież rano. Czuję się dotknięty- Michał ułożył usta w podkówkę.
-Czyli już wiesz o naszych dwóch gołąbkach?- wpuściła Miśka i poszli do salonu.
-Jak miał bym nie wiedzieć. Myślisz ze on gada o czymś innym, na tapecie ciągle jest Sara.- uśmiechnął się.
- Chyba będziemy mieć pewien związek na sumieniu- stwierdziła blondynka.
-Chyba tak, ale pamiętaj oni poznali się sami.
-Niby tak, ale to my doprowadziliśmy do ich kolejnego spotkania- podsumowała Lena.
-To o czym chciałaś ze mną pogadać i gdzie jest Sara?
-Wiesz, że na te dwa pytania mogę odpowiedzieć jednym słowem- klasnęła w ręce jakby trafiła odpowiedź w jakimś teleturnieju- To słowo to przyjęcie.
-Czekaj czekaj bo chyba nie bardzo kapuje, coś mi się wydaje że mi ktoś wymienił w nocy mózg z jakąś blondynką.- zaczął pocierać sobie skronie udając wielkie skupienie.
-Misiek!- trzepnęła go w ramię.
-Co!?- nadal udawał że nie wie o co chodzi.
-Ja jestem blondynką, to mnie trochę obraża!- odwróciła się do niego plecami i skrzyżowała ręce na piersiach.
-Przecież ja żartuję, ale czy mógł bym prosić o rozwinięcie słowa przyjęcie- położył jej ręce na ramionach i odwrócił w swoją stronę.
-Ok. Jutro jest taki mały jubileusz firmy, chciała bym żebyś ze mną poszedł, a Sara szuka właśnie sukienki na jutrzejszy wieczór. Podejrzewam że później wpadnie do Kadzia i go zaprosi.
-No nieźle to sobie wykombinowałyście.
-To co pójdziesz ze mną?- złożyła ręce jak do modlitwy, patrząc przekonująco na Michała.
-Jasne że pójdę, jeśli nie wstydzisz się ze mną pokazać.
-Z tym wstydzeniem jakoś będę musiała sobie poradzić. Z powodu braku innych kandydatów, padło na Ciebie- drażniła się z nim.
-Mam rozumieć że ratuję Cię z opresji, a myślałem że to z innego powodu mnie zapraszasz. Pójdę już obiecałem, wyobrażałem to sobie jednak inaczej zaczął bawić się suwakiem bluzy wyglądając na zawiedzionego.
-Misiek przecież ja tylko żartuję. Hej nie obrażaj się na mnie!- Lena wystraszyła się że nie podłapał jej kawału.
-Ja tam nie wiem czy Ty żartujesz?- tępo wpatrywał się w swoje kolana.
-Żartuję, jak mam Cię przekonać?

Nie patrzył na nią tylko wskazał swój policzek. Lena od razu zrozumiała o co mu chodzi i pocałowała go we wskazane miejsce. Na co on tylko odwrócił głowę i poklepał drugi policzek. Dziewczyna nachyliła się by złożyć bliźniaczy pocałunek, on jednak raptownie odwrócił głowę i wpił się w jej usta. Zaskoczyło ją to, ale nie przerwała pocałunku, a odwzajemniła go z jeszcze większa zachłannością. Michał jednym ruchem posadził ją sobie na kolanach. W ich pocałunkach było coś słodkiego i niewinnego, chwilami muskali się tylko ustami patrząc sobie głęboko w oczy, by w jednym momencie przejść do bardziej zdecydowanych pieszczot. Winiar całował Lenę po całej twarzy, szyi, dekolcie, ona błądziła rękami po jego karku wplatając palce we włosy. Kiedy się od siebie oderwali spojrzała w jego oczy. Oczy te stały się całym jej światem. Mogło by dla niej nic więcej nie istnieć, byle by miała te oczy tylko dla siebie. On myślał o tym samym, zanurzając się coraz bardziej w tym przypominającym wzburzone morze turkusowym spojrzeniu.

-Kocham Cię, od tak dawna Cię kocham - wyszeptała.
-Ja też Cię kocham- odpowiedział jej i znowu pocałował.

Spędzili wieczór na tuleniu się do siebie i oglądaniu filmu z którego i tak pod wpływem nagromadzonych emocji niewiele zrozumieli. Zasnęli razem na kanapie, trzymając po raz pierwszy swoje ręce splecione ze sobą.

***

Miłość jest jak tama. Jeśli pozwolisz, aby przez szczelinę sączyła się strużka wody, to w końcu rozsadza ona mury i nadchodzi taka chwila, w której nie zdołasz opanować żywiołu. A kiedy mury runą, miłość zawładnie wszystkim. I nie ma wtedy sensu zastanawiać się, co jest możliwe, a co nie, i czy zdołamy zatrzymać przy sobie ukochaną osobę. Kochać – to utracić panowanie nad sobą
***

-Jak się czujesz?- Rafał podszedł do siedzącej na ławce Olki.
-Dobrze, po kacu nie ma ani śladu.
-A po Kamili?- to pytanie kompletnie zbiło ją z tropu.
-Po Kamili?- zapytała piskliwie.
-Nie pamiętasz, prawda?- przysiadł się do niej, Ola pokręciła tylko przecząco głową.
-Wczoraj wysłuchałem twojego monologu o Kamili, Mariuszu i o Tobie. Była to bardzo interesująca historia.
-Jeżeli przyszedłeś się ze mnie nabijać to sobie daruj! Już Ci się to udało, czuje się wystarczająco upokorzona- zerwała się i zaczęła iść w stronę przystanku.
-Ola zaczekaj, wcale się nie nabijam, coś taka nerwowa?!
-To o co ci chodzi?!- przystanęła.
-Chcę Ci pomóc to rozwiązać.
-Mogę wiedzieć dlaczego?- lubiła go ,ale mieszał się do jej prywatnych spraw.
-Lubię Cię i mam wrażenie, że sama możesz sobie z tym nie poradzić. Co dwie głowy to nie jedna- wyjaśnił.
-Jeżeli liczysz, że dzięki tej pomocy zostaniemy parą, to sorry ale…- zaczęła.
-Lubię Cię rozumiesz to słowo? Nie mam tam żadnego ukrytego podtekstu!
-Na pewno?- widać było, że zaczęła wahać się z decyzją.
-Na pewno nic więcej. Rozumiem że Ty tego Mariusza kochasz, choć kompletnie nie wiem czemu mu o tym nie powiedziałaś?
-Tylko bez kazań, jeżeli chcesz mi pomóc, to ok, ale na moich warunkach.
-Ok. Może być na Twoich, razem łatwej nam będzie dociec co ona kombinuje.
-Na razie musimy poczekać, Mario pojechał się z nią spotkać.
-To do dzieła wspólniku- zaśmiał się.
-Wspólniku?- popatrzyła na niego zaskoczona.
-No przecież muszę Cię jakoś profesjonalnie nazwać.
-Partnerze?- zapytała.
-Niech będzie, partnerko.

***

Wyciągnę pomocna dłoń, przecież trzeba sobie pomagać. Mówisz że nic z tego nie będę miał. Jak to nie będę miał, oczywiście że będę. Pomogę Ci być szczęśliwą.

***

-Mogę wiedzieć czemu wybrałaś akurat tę knajpę?- Mariusz czuł się dziwnie zdenerwowany.
-Nie poznajesz, to przecież to miejsce gdzie mnie pierwszy raz oficjalnie zaprosiłeś. Pamiętasz ile mięliśmy śmiechu jadąc z Wielunia, aż tutaj. Tak strasznie się bałeś reakcji ojca co powie kiedy zobaczy licznik i przebyte kilometry- przypomniała mu Kamila.
-Tak pamiętam niezłego miałem wtedy cykora, ale z całkiem innego powodu. Za samochód też mi się wtedy oberwało, ale jakoś nie miało to dla mnie już wtedy znaczenia.
-To tutaj pierwszy raz powiedziałeś że mnie kochasz- postanowiła dotkliwie odświeżyć mu pamięć.
-A Ty powiedziałaś to samo- dodał lekko się uśmiechając.
-A widzisz pamiętasz- wyciągnęła rękę i pogłaskała go po ramieniu.
-Ale chyba nie w tej sprawie się tu dzisiaj spotkaliśmy- przypomniał jej o celu spotkania.
-No nie, ale czy nie miło było trochę powspominać.
-Kama do rzeczy. Okres kiedy byliśmy razem był ważnym wydarzeniem w moim życiu, ale to już na nami- chciał sprowadzić rozmowę na właściwe tory.
-Tak ci się tylko wydaje- mruknęła do siebie.
-Mówiłaś coś?- zapytał Wlazły.
-Nie, nie. Przejdźmy lepiej do tego po co Cię tu ściągnęłam- odwróciła jego uwagę.
-No to mów- rozsiadł się wygodniej.
-Miała bym do Ciebie prośbę. Mieszkasz już w Łodzi jakiś czas. Nie znasz może kogoś, kto by mi wynajął pokój na miesiąc z opcją przedłużenia?
-A coś się stało?- zdziwił się.
-W sumie to nic poważnego. Nie mogę dogadać się z hotelem w który mieszkam. Jeszcze przed przyjazdem ustaliliśmy że będę płacić połowę dobowej stawki, a oni liczą sobie po całości twierdząc że żadnej rozmowy nie było. To mi się po prostu nie opłaca. A z Wielunia od ciotki dojeżdżać do Łodzi codzienne też mi nie bardzo pasuje, bo przecież nie mam samochodu. Musze tu zostać jeszcze jakiś czas wszystko pozałatwiać i myślałam że będziesz znał kogoś.
-Chyba będę miał rozwiązanie tego problemu.
-Tak, masz kogoś?- udała podekscytowaną.
-Ja mam pokój gościnny u siebie. Nie widzę problemu, możesz zatrzymać się u mnie. Ola też na pewno nie będzie mieć nic przeciwko.
-Naprawdę!! Jesteś kochany!- rzuciła mu się na szyję i pocałowała w usta.
-Kama spokojnie, to tylko pokój- odsunął ją od siebie.
-Nie wiem jak Ci dziękować.
-Byliśmy kiedyś parą, trzeba pomagać starym przyjaciołom. To kiedy przeprowadzka?
-A może być jeszcze dziś?- zapytała słodko.
-To nie powinien być jakiś duży problem. To idę po samochód.
-Idź, idź zaraz Cię dogonię. Jeszcze tylko zadzwonię.
-Ok.- Mariusz uregulował rachunek i poszedł przyprowadzić wóz.

***

Nie lubię wracać do przeszłości, jednak kiedy ona znowu zjawiła się w moim życiu te obrazy sprzed kilku lat stały się znowu wyraźne. Z każdym kolejny spotkaniem wyraźniejsze, bardziej kolorowe. Znowu zacząłem pamiętać to co wtedy nas łączyło i to co się skończyło z dnia na dzien. Teraz wszystko jest inne, a ja czuje się tak samo.

***

-Conrado? Tak to ja.
-…
-Wszystko idzie zgodnie z planem.
-…
-Nie, jeszcze nie. Myślę, że to kwestia dwóch tygodni, góra miesiąca.
-…
-Czemu się wściekasz? Obiecałam Ci że to załatwię.
-…
-Nie powinno być komplikacji, znasz mnie przecież, umiem sobie poradzić.
-…
-Tak wiem, że to dla Ciebie trudne. Tłumaczyłam Ci już, że to najlepsze i najszybsze wyjście z sytuacji.
-…
-O nic się nie martw, wszystkiego dopilnuje.
-…
-Muszę kończyć. Kocham Cię- rozłączyła się kiedy Wlazły podjechał do miejsca w którym stała.
-Kim jest ten szczęściarz któremu wyznajesz miłość?- zapytał na co ona patrzyła na niego jakby zobaczyła ducha.- No powiedziałaś kocham Cię, tyle po portugalsku to i ja rozumiem, sama mnie przecież uczyłaś.
-Ach, to nie to. Dzwoniłam do ojca, dowiedzieć się czy wszystko w porządku- wymyśliła pierwsze lepsze kłamstwo jakie jej przyszło do głowy.
-Rozumiem. To jedziemy?
-Tak jedźmy już- wsiadła do toyoty i pojechali po jej rzeczy do hotelu.

***

Nic się nie zmieniłeś. Nadal jesteś taki naiwny. I pomyśleć ze kiedyś Cię kochałam. Co ja gadam, nawet nie wiem czy to była wtedy miłość. Teraz bardzo mi się to dawne uczucie które do mnie żywiłeś przyda.

*** 

  
Dziś dedykacja będzie dla wszystkich którzy komentują to opowiadanie, nawet nie wiecie ile radości sprawiają mi wasze słowa. To taka motywacja żeby pisać dalej.

Myślę że co nieco wyjaśniło się w sprawie Kamili, tak jak niektóre z was podejrzewały nie ma ona zbyt dobrych intencji. Rafał nie będzie za to żadnym zagrożeniem dla Mariusza, okażę się on wręcz pomocny. Wiem ze spartoliłam scenę miedzy Winiarem a Leną, przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz