-Co robisz?- Mariusz grzebał w szafie o ładnej
już chwili.
-Szukam swojej bluzy, wiesz tej popielatej z kapturem.
-Musi gdzieś tu być, daj ja popatrzę- Ola ruszyła z
pomocą przyjacielowi.- Masz, była przed twoim nosem. Jak mogłeś jej nie
zauważyć?
-Nie wiem, jestem jakiś rozkojarzony- odpowiedział jej
ubierając na siebie bluzę.
-Wychodzisz gdzieś?
-Umówiłem się z Kamilą, chciała o czymś ze mną pogadać.
-Acha, tutaj czy gdzieś na mieście?- spytała
spokojnie, a od środka złość ją rozpierała.
-Na mieście, postaram się szybko wrócić.
-Już się tak nie troszcz o mnie, mam małą sprawę do
załatwienia.
-Ok. to ja lecę- zabrał kluczyki o samochodu i
wyszedł.
-Co ta podła suka knuje? Mam ochotę wytargać ją za te
jej krótkie kudły- wysyczała pod nosem Olka, wyciągnęła komórkę i wybrała numer
Rafała.
-Hej mam nadzieje, że nie przeszkadzam- zaczęła.
-…
-W sumie to nic nie mam w planach. O czym chcesz
pogadać?
-…
-Rozumiem, to może za 30 minut w tym parku przy
Hermańskej.
-…
-To do zobaczenia.
-A temu co się stało? O czym chce ze mną gadać. Chyba
nie o tym, że zachowałam się jak idiotka wczoraj. Dopóki się z nim nie spotkam
to się nie dowiem- zarzuciła kurtkę i wyszła na spotkanie gdzie miała dostać
propozycje pewnego planu.
***
Moja duma, nieśmiałość, brak pewności siebie(niepotrzebne skreślić) -
wstrętna, skulona parszywa nie pozwala mi wstać i biec do Ciebie. Musze wszystko
robić tak żebyś Ty się nawet nie zorientował, że to ja grzebie w szufladkach
Twojego życia, by wszędzie panował względny porządek.
***
-Gdzie zgubiłeś Kadzia?- Lena aż wychyliła się z drzwi
spojrzeć czy przypadkiem Łukasz się nie schował.
-A co już tak Ci go brakuje, widziałaś się z nim
przecież rano. Czuję się dotknięty- Michał ułożył usta w podkówkę.
-Czyli już wiesz o naszych dwóch gołąbkach?- wpuściła
Miśka i poszli do salonu.
-Jak miał bym nie wiedzieć. Myślisz ze on gada o czymś
innym, na tapecie ciągle jest Sara.- uśmiechnął się.
- Chyba będziemy mieć pewien związek na sumieniu-
stwierdziła blondynka.
-Chyba tak, ale pamiętaj oni poznali się sami.
-Niby tak, ale to my doprowadziliśmy do ich kolejnego
spotkania- podsumowała Lena.
-To o czym chciałaś ze mną pogadać i gdzie jest Sara?
-Wiesz, że na te dwa pytania mogę odpowiedzieć jednym
słowem- klasnęła w ręce jakby trafiła odpowiedź w jakimś teleturnieju- To słowo
to przyjęcie.
-Czekaj czekaj bo chyba nie bardzo kapuje, coś mi się
wydaje że mi ktoś wymienił w nocy mózg z jakąś blondynką.- zaczął pocierać
sobie skronie udając wielkie skupienie.
-Misiek!- trzepnęła go w ramię.
-Co!?- nadal udawał że nie wie o co chodzi.
-Ja jestem blondynką, to mnie trochę obraża!-
odwróciła się do niego plecami i skrzyżowała ręce na piersiach.
-Przecież ja żartuję, ale czy mógł bym prosić o
rozwinięcie słowa przyjęcie- położył jej ręce na ramionach i odwrócił w swoją
stronę.
-Ok. Jutro jest taki mały jubileusz firmy, chciała bym
żebyś ze mną poszedł, a Sara szuka właśnie sukienki na jutrzejszy wieczór.
Podejrzewam że później wpadnie do Kadzia i go zaprosi.
-No nieźle to sobie wykombinowałyście.
-To co pójdziesz ze mną?- złożyła ręce jak do
modlitwy, patrząc przekonująco na Michała.
-Jasne że pójdę, jeśli nie wstydzisz się ze mną
pokazać.
-Z tym wstydzeniem jakoś będę musiała sobie poradzić.
Z powodu braku innych kandydatów, padło na Ciebie- drażniła się z nim.
-Mam rozumieć że ratuję Cię z opresji, a myślałem że
to z innego powodu mnie zapraszasz. Pójdę już obiecałem, wyobrażałem to sobie
jednak inaczej zaczął bawić się suwakiem bluzy wyglądając na zawiedzionego.
-Misiek przecież ja tylko żartuję. Hej nie obrażaj się
na mnie!- Lena wystraszyła się że nie podłapał jej kawału.
-Ja tam nie wiem czy Ty żartujesz?- tępo wpatrywał się
w swoje kolana.
-Żartuję, jak mam Cię przekonać?
Nie patrzył na nią tylko wskazał swój policzek. Lena
od razu zrozumiała o co mu chodzi i pocałowała go we wskazane miejsce. Na co on
tylko odwrócił głowę i poklepał drugi policzek. Dziewczyna nachyliła się by
złożyć bliźniaczy pocałunek, on jednak raptownie odwrócił głowę i wpił się w
jej usta. Zaskoczyło ją to, ale nie przerwała pocałunku, a odwzajemniła go z
jeszcze większa zachłannością. Michał jednym ruchem posadził ją sobie na
kolanach. W ich pocałunkach było coś słodkiego i niewinnego, chwilami muskali
się tylko ustami patrząc sobie głęboko w oczy, by w jednym momencie przejść do
bardziej zdecydowanych pieszczot. Winiar całował Lenę po całej twarzy, szyi,
dekolcie, ona błądziła rękami po jego karku wplatając palce we włosy. Kiedy się
od siebie oderwali spojrzała w jego oczy. Oczy te stały się całym jej światem.
Mogło by dla niej nic więcej nie istnieć, byle by miała te oczy tylko dla siebie.
On myślał o tym samym, zanurzając się coraz bardziej w tym przypominającym
wzburzone morze turkusowym spojrzeniu.
-Kocham Cię, od tak dawna Cię kocham - wyszeptała.
-Ja też Cię kocham- odpowiedział jej i znowu
pocałował.
Spędzili wieczór na tuleniu się do siebie i oglądaniu
filmu z którego i tak pod wpływem nagromadzonych emocji niewiele zrozumieli.
Zasnęli razem na kanapie, trzymając po raz pierwszy swoje ręce splecione ze
sobą.
***
Miłość jest jak tama.
Jeśli pozwolisz, aby przez szczelinę sączyła się strużka wody, to w końcu
rozsadza ona mury i nadchodzi taka chwila, w której nie zdołasz opanować
żywiołu. A kiedy mury runą, miłość zawładnie wszystkim. I nie ma wtedy sensu
zastanawiać się, co jest możliwe, a co nie, i czy zdołamy zatrzymać przy sobie
ukochaną osobę. Kochać – to utracić panowanie nad sobą
***
-Jak się czujesz?- Rafał podszedł do siedzącej na
ławce Olki.
-Dobrze, po kacu nie ma ani śladu.
-A po Kamili?- to pytanie kompletnie zbiło ją z tropu.
-Po Kamili?- zapytała piskliwie.
-Nie pamiętasz, prawda?- przysiadł się do niej, Ola
pokręciła tylko przecząco głową.
-Wczoraj wysłuchałem twojego monologu o Kamili,
Mariuszu i o Tobie. Była to bardzo interesująca historia.
-Jeżeli przyszedłeś się ze mnie nabijać to sobie daruj! Już Ci się to udało, czuje się wystarczająco upokorzona- zerwała się i zaczęła iść w stronę przystanku.
-Jeżeli przyszedłeś się ze mnie nabijać to sobie daruj! Już Ci się to udało, czuje się wystarczająco upokorzona- zerwała się i zaczęła iść w stronę przystanku.
-Ola zaczekaj, wcale się nie nabijam, coś taka
nerwowa?!
-To o co ci chodzi?!- przystanęła.
-Chcę Ci pomóc to rozwiązać.
-Mogę wiedzieć dlaczego?- lubiła go ,ale mieszał się
do jej prywatnych spraw.
-Lubię Cię i mam wrażenie, że sama możesz sobie z tym
nie poradzić. Co dwie głowy to nie jedna- wyjaśnił.
-Jeżeli liczysz, że dzięki tej pomocy zostaniemy parą,
to sorry ale…- zaczęła.
-Lubię Cię rozumiesz to słowo? Nie mam tam żadnego
ukrytego podtekstu!
-Na pewno?- widać było, że zaczęła wahać się z
decyzją.
-Na pewno nic więcej. Rozumiem że Ty tego Mariusza
kochasz, choć kompletnie nie wiem czemu mu o tym nie powiedziałaś?
-Tylko bez kazań, jeżeli chcesz mi pomóc, to ok, ale
na moich warunkach.
-Ok. Może być na Twoich, razem łatwej nam będzie
dociec co ona kombinuje.
-Na razie musimy poczekać, Mario pojechał się z nią
spotkać.
-To do dzieła wspólniku- zaśmiał się.
-Wspólniku?- popatrzyła na niego zaskoczona.
-No przecież muszę Cię jakoś profesjonalnie nazwać.
-Partnerze?- zapytała.
-Niech będzie, partnerko.
***
Wyciągnę pomocna dłoń, przecież trzeba sobie pomagać. Mówisz że nic z tego
nie będę miał. Jak to nie będę miał, oczywiście że będę. Pomogę Ci być szczęśliwą.
***
-Mogę wiedzieć czemu wybrałaś akurat tę knajpę?-
Mariusz czuł się dziwnie zdenerwowany.
-Nie poznajesz, to przecież to miejsce gdzie mnie
pierwszy raz oficjalnie zaprosiłeś. Pamiętasz ile mięliśmy śmiechu jadąc z
Wielunia, aż tutaj. Tak strasznie się bałeś reakcji ojca co powie kiedy zobaczy
licznik i przebyte kilometry- przypomniała mu Kamila.
-Tak pamiętam niezłego miałem wtedy cykora, ale z
całkiem innego powodu. Za samochód też mi się wtedy oberwało, ale jakoś nie
miało to dla mnie już wtedy znaczenia.
-To tutaj pierwszy raz powiedziałeś że mnie kochasz-
postanowiła dotkliwie odświeżyć mu pamięć.
-A Ty powiedziałaś to samo- dodał lekko się
uśmiechając.
-A widzisz pamiętasz- wyciągnęła rękę i pogłaskała go
po ramieniu.
-Ale chyba nie w tej sprawie się tu dzisiaj
spotkaliśmy- przypomniał jej o celu spotkania.
-No nie, ale czy nie miło było trochę powspominać.
-Kama do rzeczy. Okres kiedy byliśmy razem był ważnym
wydarzeniem w moim życiu, ale to już na nami- chciał sprowadzić rozmowę na właściwe
tory.
-Tak ci się tylko wydaje- mruknęła do siebie.
-Mówiłaś coś?- zapytał Wlazły.
-Nie, nie. Przejdźmy lepiej do tego po co Cię tu
ściągnęłam- odwróciła jego uwagę.
-No to mów- rozsiadł się wygodniej.
-Miała bym do Ciebie prośbę. Mieszkasz już w Łodzi
jakiś czas. Nie znasz może kogoś, kto by mi wynajął pokój na miesiąc z opcją
przedłużenia?
-A coś się stało?- zdziwił się.
-W sumie to nic poważnego. Nie mogę dogadać się z
hotelem w który mieszkam. Jeszcze przed przyjazdem ustaliliśmy że będę płacić
połowę dobowej stawki, a oni liczą sobie po całości twierdząc że żadnej rozmowy
nie było. To mi się po prostu nie opłaca. A z Wielunia od ciotki dojeżdżać do
Łodzi codzienne też mi nie bardzo pasuje, bo przecież nie mam samochodu. Musze
tu zostać jeszcze jakiś czas wszystko pozałatwiać i myślałam że będziesz znał
kogoś.
-Chyba będę miał rozwiązanie tego problemu.
-Tak, masz kogoś?- udała podekscytowaną.
-Ja mam pokój gościnny u siebie. Nie widzę problemu,
możesz zatrzymać się u mnie. Ola też na pewno nie będzie mieć nic przeciwko.
-Naprawdę!! Jesteś kochany!- rzuciła mu się na szyję i
pocałowała w usta.
-Kama spokojnie, to tylko pokój- odsunął ją od siebie.
-Nie wiem jak Ci dziękować.
-Byliśmy kiedyś parą, trzeba pomagać starym
przyjaciołom. To kiedy przeprowadzka?
-A może być jeszcze dziś?- zapytała słodko.
-To nie powinien być jakiś duży problem. To idę po
samochód.
-Idź, idź zaraz Cię dogonię. Jeszcze tylko zadzwonię.
-Ok.- Mariusz uregulował rachunek i poszedł
przyprowadzić wóz.
***
Nie lubię wracać do przeszłości, jednak kiedy ona znowu zjawiła się w moim
życiu te obrazy sprzed kilku lat stały się znowu wyraźne. Z każdym kolejny
spotkaniem wyraźniejsze, bardziej kolorowe. Znowu zacząłem pamiętać to co wtedy
nas łączyło i to co się skończyło z dnia na dzien. Teraz wszystko jest inne, a
ja czuje się tak samo.
***
-Conrado? Tak to ja.
-…
-Wszystko idzie zgodnie z planem.
-…
-Nie, jeszcze nie. Myślę, że to kwestia dwóch tygodni,
góra miesiąca.
-…
-Czemu się wściekasz? Obiecałam Ci że to załatwię.
-…
-Nie powinno być komplikacji, znasz mnie przecież,
umiem sobie poradzić.
-…
-Tak wiem, że to dla Ciebie trudne. Tłumaczyłam Ci
już, że to najlepsze i najszybsze wyjście z sytuacji.
-…
-O nic się nie martw, wszystkiego dopilnuje.
-…
-Muszę kończyć. Kocham Cię- rozłączyła się kiedy
Wlazły podjechał do miejsca w którym stała.
-Kim jest ten szczęściarz któremu wyznajesz miłość?-
zapytał na co ona patrzyła na niego jakby zobaczyła ducha.- No powiedziałaś
kocham Cię, tyle po portugalsku to i ja rozumiem, sama mnie przecież uczyłaś.
-Ach, to nie to. Dzwoniłam do ojca, dowiedzieć się czy
wszystko w porządku- wymyśliła pierwsze lepsze kłamstwo jakie jej przyszło do
głowy.
-Rozumiem. To jedziemy?
-Tak jedźmy już- wsiadła do toyoty i pojechali po jej
rzeczy do hotelu.
***
Nic się nie zmieniłeś. Nadal jesteś taki naiwny. I pomyśleć ze kiedyś Cię
kochałam. Co ja gadam, nawet nie wiem czy to była wtedy miłość. Teraz bardzo mi
się to dawne uczucie które do mnie żywiłeś przyda.
***
Dziś dedykacja będzie dla wszystkich
którzy komentują to opowiadanie, nawet nie wiecie ile radości sprawiają mi
wasze słowa. To taka motywacja żeby pisać dalej.
Myślę że co nieco wyjaśniło się w
sprawie Kamili, tak jak niektóre z was podejrzewały nie ma ona zbyt dobrych
intencji. Rafał nie będzie za to żadnym zagrożeniem dla Mariusza, okażę się on
wręcz pomocny. Wiem ze spartoliłam scenę miedzy Winiarem a Leną, przepraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz