Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.siatkowka-a-milosc.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 27.


  Ola obudziła się dopiero po 10. Miejsce które zajmował obok niej Wlazły było puste i zimne. W mieszaniu panowała głucha cisza. Przez jej głowę przelała się fala paniki- Zostawił mnie, wykorzystał i zostawił. Zacisnęła powieki, jednak bardzo szybko znowu je otworzyła, ponieważ gdy tylko zamykała oczy widziała sceny z ostatniego wieczoru z ostatniej nocy. Z impetem podniosła się z łóżka i właśnie wtedy zobaczyła kartkę napisaną przez Mariusza: „Muszę coś załatwić. Nie ruszaj się stąd, wrócę wieczorem. Kocham Cię M.” Trzymała ją w dłoniach, wpatrując się w nią jak w los na który padła wygrana miliona dolarów. „Kocham Cię M”, „Wrócę wieczorem”, „Kocham Cię”, „Nie ruszaj się stąd”, „Kocham”, „Wrócę wieczorem”, „Kocham Cię M”. Czytała i ciągle powtarzała ostatnie zdanie. Czuła się jak we śnie, a może ciągle się nie obudziła i dalej śni. Czy to co wczoraj się wydarzyło stało się naprawdę? Czy taki był finał? Ciągle się mogła w to uwierzyć. Zaufał jej, przekonał się że mówiła prawdę. Tylko dlaczego go tutaj ze mną nie ma?- cisnęło jej się na usta. Trening, pewnie jest na treningu- powtarzała jak mantrę.- Ale dlaczego do wieczora?- znowu jakiś chochlik rzucił tym pytaniem. Dość!- skarciła się w myślach. Postawiła na pozytywne nastawienie i zaczęła układać plan na wieczór. Kolacja, wino, szczera rozmowa, tak szczera i długa rozmowa z Mariuszem. Taki był jej plan na dzisiejszy dzień.

***

- O BOŻE !
- Co się stało ?
- Czuje nietoperze w brzuchu...
- To chyba motyle.
- Nie wiem, w każdym razie kłują ,ałć to boli, o nie ja spotkam miłość !
- Pokaż, może chora jesteś. Sprawdzę...
- Nie ! To się nasila kiedy się zbliżasz, to Ty ! To Ty jesteś mordercą !
- Ja ? Kogo niby zamordowałem ?
- Moją samotność ! Moje bezkresne użalanie się nad sobą ! Ja Cię kocham !!

***

Wlazły podjechał pod tak dobrze mu znany drewniany domek. Na tyłach tego domu spędził niejeden ciepły letni wieczór. Wpatrywał się wtedy w gwiazdy, a u jego boku siedziała Kamila. Dziś sceneria była inna, ale wspomnienia czy tego chcesz czy nie i tak utorują sobie drogę do naszej podświadomości. Wszedł po dwóch schodkach i zapukał w hebanowe drzwi. Po kilku minutach otworzyła mu je starsza ok. 70 letnia kobieta.
-Dzień dobry Pani Krysiu. Nie wiem czy mnie Pani pamięta, jestem Mariusz, Mariusz Wlazły. Przyjaźniłem się kiedyś z Pani wnuczką Kamilą- kobieta spojrzała na niego i widać było że się waha czy ten młodzieniec stojący przed nią na pewno mówi prawdę. Po chwili się jednak uśmiechnęła co oznaczało że sobie go przypomniała.
-Mariusz, a tak pamiętam Cię kochanie. Co Cię do mnie sprowadza? Tak dawno Cię nie widziałam.
-Chciał bym o coś Panią zapytać. Mam nadzieje że mi Pani pomoże.
-Oczywiście syneczku, ale w czym ja starsza pani miała bym Ci pomóc? Ty teraz jesteś gwiazdą tak? Widziała w telewizji. Całe miasto jest z ciebie takie dumne. Ale pytaj, pytaj. Może usiądziemy najpierw tutaj przed domem- Mariusz pomógł kobiecie zejść po schodach i podprowadził do Ławki.
-Czy ma Pani jakiś kontakt z Kamilą?- staruszka spojrzała na niego zagubionym wzrokiem, nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Kamilka, moja kochana wnusia, tak była u mnie niedawno, pokazywała zdjęcia, mówiła jak się jej wiedzie. Szkoda że tak mało czasu ma dla mnie, ale rozumiem teraz młodzi żyją inaczej tacy są zabiegani nie to co my starzy.
-Mówiła Pani że ma jakieś problemy?
-Nie broń Boże, wszystko zachwalała. Nawet obiecała że mnie zabierze ze sobą, ale co ja bym tam robiła. Starych drzew się nie przesadza, nie odnalazła bym się w tamtym świecie, mi dane jest żyć tutaj. Żałuję tylko jednej rzeczy, że nie zobaczę…- urwała.
-Czego Pani nie zobaczy?- dopytywał Szampon.
-Nic, nic tak tylko głośno myślę, starzy ludzie tak mają. Ty kochałeś moja wnuczkę prawda?
-Tak kochałem, kiedyś kochałem. Teraz chciał bym jej pomóc, ale muszę wiedzieć o pewnej rzeczy. Myślałem że mi Pani w tym pomoże.
-To pytaj kochanie pytaj- zachęciła go niczego nieświadoma.
-Czy Kamila ma dziecko?- w oczach babci Krysi pojawił się strach.- Proszę mi odpowiedzieć to bardzo ważne.
-Ja nic nie wiem!- z miłego tonu rozmowa zaczęła przybierać bardziej agresywną formę.
-Dlaczego się Pani denerwuje, ja proszę panią tylko o jedną odpowiedź- nalegał Wlazły.
-Powiedziała że nic nie wiem, jestem zmęczona, muszę się iść położyć- wstała pełna werwy, której pozazdrościła by jej niejedna rówieśniczka i zmierzała w kierunku drzwi.
-Ja widzę że Pani coś wie. Zawsze mnie pani lubiła, ja chcę tylko dowiedzieć się prawdy. Inaczej nie będę mógł pomóc Kamili- postanowił podjeść ją w ten sposób.
-To Kamilka ma jakieś problemy?- zawahała się.
-Nie są to duże problemy, ale musze wiedzieć absolutnie wszystko- nie chciał doprowadzić do zmartwień pani Krysi więc trochę uprościł sprawę.
-Ale ona zabroniła mi mówić cokolwiek.
-Ja nikomu nie powiem- uspokoił ją.
-Dobrze, ale obiecaj że to zastanie między nami. Ja ją tak prosiłam żeby przywiozła tutaj Markosa, chciała bym go poznać, zobaczyć nie tylko na fotografii.
-Kim jest dla Pani Markos?- spytał, chociaż już domyślił się odpowiedzi.
-To mój prawnuczek, jest taki śliczny, ma dwa latka- na myśl o chłopcu twarz kobiety przybrała łagodny wyraz.
-Dziękuje Pani, to chciałem usłyszeć- uściskała jej dłoń i szybko pobiegł do samochodu. Starsza pani zastanawiała się czy postąpiła właściwie, ale przecież ten młodzieniec obiecał nikomu nie mówić. Po za tym czuła się szczęśliwa że mogła wreszcie komuś powiedzieć że doczekała się prawnuka.

***

Człowiek gdy ma wybór wybiera zwykle dobro, zło wybiera wtedy gdy wydaje mu się że nie ma wyboru.

***

Włochy…

-Michał może byśmy już wstali, widziałeś która jest godzina- Lena głaskała go po głowie, a ten wtulony do jej boku nawet się nie poruszył.
-Ale kochanie mam wolny dzień, co będziemy robić? Mi jest tutaj tak dobrze.
-Ty naprawdę masz ochotę spędzić cały dzień w łóżku?- roześmiała się.
-A czemu by nie, z Tobą mógł bym spędzić tutaj nawet wieczność.
-Ale mi się już kości zastały, a wieczorem mam pokaz próbowała jakoś skłonić Michała by ją wypuścił ze swoich objęć.
-To zaraz je rozruszam- Misiek pochylił się nad nią a jego ręce powędrowały na jej piesi.
-Tobie ciągle mało, zaraz wyjdziesz na jakiegoś erotomana.
-Ja erotomana- całował jej szyje by znowu zjechać ustami w okolice jej piersi.- Co ja mam na to poradzić, że tak na mnie działasz- językiem rozchylił jej usta, a ona przyjęła go z ochotą tak ja tego oczekiwał. Całowali się coraz zachłanniej, kiedy nagle Lena przerwała.
-Słyszysz- zaczęła nasłuchiwać.
-Nie- wrócił do całowania dziewczyny, tym razem pocałunkami obdarowywał jej brzuch zjeżdżając ustami coraz niżej.
-Przestań, ja naprawdę coś słyszę- tym razem oboje zaczęli wsłuchiwać się w odgłosy dobiegające z dołu.
-Kadziewicz- wyszeptał.
-Sara- dopełniła Lena. Zerwali się z łóżka, szybko wkładając na siebie części garderoby. Po około minucie można było powiedzieć że są ubrani. Zeszli na dół jak gdyby nigdy nic kierując się do kuchni.
-Czemu mnie to nie dziwi że Cię tutaj widzę- Sara zażartowała sobie widząc Lenę, które ciągle jeszcze poprawiała ubranie.
-To co nie mogę już odwiedzić swojego chłopaka?
-Ależ możesz, nawet jeżeli te odwiedziny przeciągnęły się przez całą noc i pół kolejnego dnia- dopiekła jej.
-Święta się znalazła, a tak w ogóle to co ty tutaj robisz?
-Przecież tylko sobie żartuje nie mogłam się powstrzymać widząc Miśka w koszulce na lewą stronę- spojrzała na Michał który po jej słowach zauważył swój błąd i zaczerwienił się lekko drapiąc się przy okazji po głowie.- Dziś pokaz, Roberto by mnie zabił jakbym się nie pojawiła. Chyba nie zapomniałaś?
-Możecie na chwile przestać! Nie widziałyście się zaledwie jeden dzień a gadacie jak najęte. Ja chciał bym was o coś zapytać- wtrącił się Łukasz.
-Już się robi- zaśmiała się Lena, i wykonała ruch ze zasuwa swoje usta niewidzialnym zamkiem.
-Wiecie że za niecałe dwa tygodnie kończy się tutaj sezon i że oboje z Winiarem dostaliśmy powołanie do kadry. Co byście powiedziały na krótkie wakacje w Polsce przed zgrupowaniem?
-A myślałam że już nigdy o to nie spyta, stęskniłam się już za Polską- uradowała się Sara.
-Czyli co? Chcecie jechać?- zapytali równocześnie Misiek z Kadziem.
-No pewnie że chcemy, a raczej ja chce nie wiem jak Lena? Może jej się marzą jakieś Seszele- starsza Stefańska wskazała na siostrę.
-Jesteś wredna, pewnie że pojadę, ale co z Roberto?- stwierdziła zagubiona.
-Należy nam się krótki urlop, nic mu się nie stanie jak znikniemy mu z oczu na jakiś czas. Jakoś to z nim załatwię. Przecież mamy telefony, jak będzie czegoś potrzebował to może się z nami skontaktować. Polska to nie bezludna wyspa.
-No to jedziemy!- posumował radośnie Kadziewicz.- Poznacie chłopaków z drużyny, urządzimy jakaś imprezę zapoznawczą
-Temu jak zwykle tylko imprezy w głowie-stwierdził Michał.- Sara jak tam twoje urodziny? Mam nadzieje że Kadziu Ci nie narobił wstydu w tej operze?
-Był boski, on, on jest najlepszy na świecie- puściła oczko do ukochanego.- Widzę że wy tutaj też nie marnowaliście czasu. Byle tylko nie okazało się za 9 miesięcy że to był bardzo owocne wypełniony czas- zażartowała.

***

Wiesz jaki byłby mój idealny dzień? Taki spędzony cały z Tobą. Niepotrzebne mi są wielkie wyprawy na Karaiby, ani prezenty za miliony euro... Twój uśmiech, Twoje usta, Twój oddech, Twoje ciepło... największe skarby mojego świata. Ktoś powiedziałby 'Tylko tyle jej trzeba' a ja powiem, że potrzebuję wszystkiego, żeby być szczęśliwa. tak się składa, że Ty jesteś dla mnie wszystkim.

***

-Kamila okłamałaś mnie!- Mariusz wysiadł właśnie z samochodu i zobaczył brunetkę która zmierzała do jego mieszania.
-Mariusz gdzie ty byłeś przez te dwie noce? Martwiłam się!- odezwała się do niego jakby słowa wypowiedziane przed chwilą przez Wlazłego w ogóle nie padły.
-Powiedz mi martwisz się o mnie, czy o moje pieniądze?!- nie spuścił z tonu, był wściekły. Już wiedział że został kolejny raz przez nią oszukany, ona nadal udaje że nie wie co się dzieje.- Próbowałaś mnie omotać, a potem wyciągnąć ode mnie pieniądze tak!? Nie podejrzewałem że z Ciebie tak materialistka, myślałem że wróciłaś bo naprawdę mnie kochasz! Teraz to i tak się nie liczy. Nie kocham Cię, brzydzę się tobą, nawet nie wiem jak mogłem kiedyś darzyć cię uczuciem!
-Uspokój się ludzie patrzą!- chwyciła go za ramię chcąc pociągnąć w stronę wieżowca.- Porozmawiajmy w domu.
-Co mnie obchodzą teraz ludzie, niech sobie patrzą i widzą że nawet życie sportowca nie jest kolorowe! Ja też mam jak widać problemy!- wrzeszczał na nią.- A tak po za tym to jest mój dom i pójdę do niego kiedy sam będę tego chciał. Popełniłem błąd że Cię do niego wpuściłem. Niewiele brakowało, a stracił bym przez Ciebie Olę! Dlaczego to zrobiłaś? Czekam na wyjaśnienia!
-Potrzebowałam tych pieniędzy mam pełno długów. Nie mam z czego utrzymać syna- pierwszy raz po jej twarzy popłynęły szczere łzy.
-I taka z ciebie matka, że zostawiasz własne dziecko i jedziesz omotać swojego byłego byle tylko wyciągnąć jak najwięcej kasy.
-Nie miałam wyboru, próbowałam już wszystkiego. Myślałam że to jedyne wyjście.
-No to się myliłaś! Szkoda że nie wpadłaś na to żeby się zwrócić do mnie o pomoc jak do starego przyjaciela. Tylko musiałaś odgrywać tę całą szopkę!
-Przepraszam!- odpowiedziała zdesperowana.
-Przeprosiny tutaj nic nie pomogą, teraz pójdziesz na górę, spakujesz swoje rzeczy i znikniesz z mojego życia raz na zawsze!
-Mariusz nie rób mi tego, ja nie mam po co tam wracać!- uwiesiła się jego ramienia.
-Masz dziecko, on Cię potrzebuje. Pożyczę Ci 30 tysięcy euro. Może nie powinienem tego robić, ale jeżeli to ma pomóc również twojemu synowi to jestem skłonny tak postąpić. Musisz mi tylko obiecać że już nigdy nie pojawisz się w moim życiu- był na nią zły, nie chciał już dłużej na nią patrzeć ale kiedy pomyślał o tym dziecku zrozumiał że ono nie jest niczemu winne, dlatego zdecydował się na ten gest.
-Jesteś dla mnie taki dobry- rzuciła mu się na szyję, Wlazły skrzywił się i odsunął ją od siebie z rezerwą. Jednak ten pierwszy gest brunetki nie pozostał bez znaczenia dla dziewczyny która stała kilkanaście metrów dalej.

***

Największy ból mogą nam zadać tylko osoby najbardziej kochane. Najgorszy, bo zaczajony, zaskakujący wróg to ten, który jest najbliżej ciebie.

***

Ola postanowiła przygotować kolację, pełna werwy wybrała się na zakupy. W trakcie stwierdziła że nie ma stosownego ubrania, a w szafie w mieszkaniu Mariusza wisiała odpowiednia sukienka. Po zakupach ruszyła w tamtą stronę, świat wydawał się jej taki piękny, taki kolorowy. Gdy wyszła z zakrętu zobaczyła dobrze znaną jej parę. Kamila trzymała pod rękę Mariusza, on coś do niej mówił, a później to się stało Dziewczyna rzuciła mu się na szyje, a Oli momentalnie do oczu nabiegły łzy. Odwróciła się, nie chciała dłużej tego oglądać. Poczuła ogromny ścisk w klatce piersiowej, zaczęło brakować jej tchu, a później wybuchła płaczem. Nie mogła więc zobaczyć że Mariusz odsuwa od siebie brunetkę z wielką niechęcią. Jej ciało przeszyła fala bólu, siatki z zakupami omal nie wypadły jej z rąk. Pojawiło się niebotyczne rozczarowanie, poczuła się oszukana, wyśmiana .A to co miało wczoraj miejsce było pewnie jakimś kiepskim dowcipem. Świat jest podły. Ruszyła przed siebie potrącają napotkanych przechodniów. Po prostu ich nie zauważała, w oczach piekły ją łzy. Te pieprzone łzy. Który raz już przez niego płacze? Ile razy jeszcze będzie płakać? Dłużej tego nie zniesie. Nawet nie zauważyła kiedy dopadła drzwi od mieszkania Rafała. Zatrzasnęła jej za sobą i osunęła się na podłogę. Płacz nie przechodził, nie przynosił ulgi i z każdą chwila było z nią coraz gorzej.

***

Czy odczuwaliście kiedyś ból tak wielki, że wydawało się wam iż nie zniesiecie przytłaczającego was ciężaru?
Czy cały wasz swiat runął nagle w posadach zamykając was w swoich nieubłaganych odmętach?
Czy ktoś komu zaufaliście nadwyrężył to zaufanie, wyciskając je z was niczym z soczystej pomarańczy?
A może ta cała miłość okazała się tylko zabawą, a on pozostawił po sobie ból, zagrzebując go w nim niczym w obronnej twierdzy?

***

-Co ja takiego zrobiłam że nie zasłużyłam na szczęście, na jego miłość? Byłam głupia że się tak nabrałam on pewnie śmiał się ze mnie kiedy wczoraj mu się oddawałam. Czemu jestem tak naiwna i nadal go kocham? Czy on jest warto mojej miłości? Czy on w ogóle jest wart czyjejś miłości?- pytania przesuwały się jak w kalejdoskopie, jak w jakimś gównianym teleturnieju: „Mariusz Wlazły, moja miłość” Powoli podniosła się i dowlekła jakoś do łazienki. Spojrzała w lustro, a kiedy zobaczyła swoje odbicie znienawidziła się jeszcze bardziej. Zaczęła się obwiniać o wszystko. O to że z nim zamieszkała, że była jego przyjaciółką, że nie przerwała tego tylko drążyła jeszcze bardziej. Jej wzrok przykuły opakowania tabletek stojących na półce obok. Przez jej głowę przeleciała myśl: „Zniknę z jego życia raz na zawsze, zrobię miejsce dla niej. Już nie będzie się musiał mną przejmować”. Chwyciła opakowania i zanosząc się histerycznym śmiechem weszła do przedpokoju wyciągając z siatki butelkę wina.
-I tak nie jestem nikomu potrzebna, nikt się mną nie przejmie- wymamrotała pod nosem.
Wysypała zawartość ampułek na stół i wkładała jedną po drugiej do ust  popijając wszystko czerwonym winem. Przy 25 tabletce straciła rachubę. Fale alkoholu powoli uspokajały ją, ale nie na tyle żeby zapomnieć. Kiedy stwierdziła że już więcej w siebie nie wleje na odwrocie kartki zostawionej przez Mariusza napisała do niego kilka słów gdzie wytłumaczyła swoją decyzję. Postanowiła ostatni raz wyznać co do niego czuje. Później odłożyła ją na stolik. Świat zaczynał się rozmywać, ale jego twarz w jej wyobraźni nadal była pełna ostrości. Jego oczy, uśmiech, sterczące w każdą stronę włosy, to jak wykonuje zagrywkę, jak skupia się na każdym ataku. To wszystko będzie w jej pamięci i pójdzie z nią dalej, do jak miała nadzieje lepszego świata, choć świata bez niego. On będzie tutaj dużo szczęśliwszy bez niej, skoro tak wybrał.  Nie wiedziała czemu wczoraj zrobił to co zrobił i po co zostawił ten list, nie chciała się nad tym zastanawiać. W pokoju robiło się coraz ciemniej mimo zapalonego wcześniej światła. Barwy z jasnych zmieniły się w czerwienie, brązy, by przeobrazić się w czerń. Wszechobecną czerń która zaczęła otaczać ja z każdej strony. Wraz z ciemnością przychodziło uczucie ulgi, ból jakby ustępował, przynajmniej tak jej się wydawało. Serce zwolniło swój rytm, strach oddalał się od niej by powoli zniknąć całkiem Ostatni raz wyobraziła sobie jego uśmiechniętą twarz jego wesołe oczy, a potem mrok pochłonął  ją nie pozostawiając już nic więcej.

***

Chociaż żal to na mnie pora już
Chociaż żal to we mnie świat się kończy tu
Chociaż  żal, zamykasz się mój czas
Będę czekać na ciebie tam
Zaczekam na ciebie tam

Ciszy już nie boje się
We mnie grają słowa twe
Najpiękniejszy świata skarb
Miałam w dłoniach ciebie tak
Mogę, odejść juz...

(P.Markowska- Pożegnanie)

***



Wiem że teraz chcecie mnie zabić, Macie mnie za wredną małpę, idiotkę i nie wiem co jeszcze po tym co napisałam wyżej. Muszę wam powiedzieć że czasami tak trzeba.

Chciałam ukazać jaka czasami jest cienka granica. Jakie wszystko jest kruche i może skończyć się w jednej sekundzie.
Uczucia opisane powyżej są prawdziwe. To co czuła Ola czułam ja kiedyś chociaż finał był zupełnie inny. Nie, nie próbowałam się zabić, ale w pewnym momencie świat przestał mieć jakiekolwiek znaczenie, nic nie miało sensu.
Od kilku rozdziałów zauważyłam że Ola stała się mną, ja stałam się Olą. W pewien sposób zatraciłam się w tym wątku(pewnie dlatego ostatnie rozdziały były takie dobre)
Nie pytajcie mnie czy Ola przeżyje nie odpowiem na to pytanie. Wszystko okaże się w kolejnych rozdziałach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz