Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.siatkowka-a-milosc.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

Rozdział 38.


 Kilka dni później…

-Czemu jesteś taka markotna?- Kuba, odkąd wrócił z Londynu zauważył zmianę w zachowaniu Leny.
-Nic mnie nie jest. Jestem najzwyczajniej w świecie zmęczona- dziewczyna starała się ukryć przed, nim swój podły nastrój, niestety nie wychodziło jej to najlepiej.
-Słońce mnie nie oszukasz. Już cię widziałem w takim stanie, coś się stało! Widzę to- naciskał.
- Nie przejmuj się mną, za kilka dni mi przejdzie- zbywała go.
-O nie Lena, jesteśmy ze sobą już wystarczająco długo, mogła byś mi wreszcie zaufać! Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
-Nie wiem Kubuś czy gdybyś to usłyszał, to tak gorąco byś mnie nakłaniał do zwierzeń- sama nie wiedziała czy mu powiedzieć czy nie. Ta okazja była dobra, ale czy wystarczająco dobra?
-Po tych słowach już na pewno ci nie odpuszczę. No chodź tutaj do mnie przytul się i opowiadaj- przygarnął ją do siebie, a ona złożyła głowę ja niego piersi.
-Jesteś tego pewien?- wolała się upewnić.
-Nie pytaj się, tylko mówi- nie przypuszczał, że to co za chwilę usłyszy wszystko zmieni.
-Znasz Michała Winiarskiego?- spytała.
-No znam gra w reprezentacji i Skrze- potwierdził.
-Ja też go znam- Lena już nie wiedziała jak mu to powiedzieć, jeszcze zaczęła się motać od samego początku rozmowy.
-To mnie nie dziwi, za chwilę się dowiem, że znasz całą naszą kadrę- roześmiał się wesoło.
-Bo to prawda- też się uśmiechnęła zapominając na chwilę o tym co ma mu zaraz wyjawić.- Ale bądźmy poważni, całej kadry nie znam, najwyżej połowę. Jednak nie o tym chciałam z tobą pogadać. Kiedy mieszkałam we Włoszech jakiś czas spotykałam się z Michałem. Poznaliśmy się w dość dziwnych i niemiłych okolicznościach, ale później tak wyszło, że zostaliśmy parą. Przyjechaliśmy nawet do Polski na krótkie wakacje, wszystko wyglądało dobrze, aż pewnego dnia zastała go w dość dwuznacznej sytuacji z pewną dziewczyną.
-Zdradził się?!- zapytał zaskoczony tym, że ktoś mógł zrobić jej coś takiego.
Lena zamilkła już sama nie była pewna, minęło tyle czasu, wtedy wyglądało to na zdradę a jaka była prawda?
-Tak mi się wydaje- powiedziała wreszcie.
-Czyli nie jesteś tego pewna?- dopytywał zdziwiony coraz bardziej, ponieważ nie wiedział jaki cel ma ta rozmowa.
-Sama nie wiem, ale, wtedy byłam o tym przekonana. Zerwałam z, nim i wróciłam do Włoch. Po jakimś czasie na pokazie poznałam ciebie, a resztę już znasz. Ostatnio, kiedy byłam ze Zbyszkiem na tym spotkaniu on też się pojawił. Kuba ja nie wiedziałam, że on tam będzie, gdybym wiedziała nigdy bym tam nie poszła- zaczęła nerwowo się tłumaczyć.
-On ci coś zrobił?- Majewski opatrzenie zrozumiał jej roztargnienie.
-Nie, to ja jestem wszystkiemu winna. Doszło miedzy nami do spięcia, a potem sama nie wiem jak a znalazłam się w jego ramionach. Kubuś wcale tego nie chciałam.
-Przecież to nie jest takie straszne, no, chyba że ja o czymś nie wiem- starał się ją pocieszyć, bał się jednak tego co za chwilę usłyszy.
-Nie rozumiesz mnie. Wszystko wróciło, dosłownie wszystko, każde uczucie, którym go, wtedy darzyłam, każde wspomnienie- nerwowo zaczęła się kręcić w jego objęciach.
-Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że go nadal kochasz?- uwolnił ją ze swojego uścisku i spojrzał jej prosto w twarz. Lena spuściła wzrok nie odpowiadając ani jednym słowem. To milczenie dało mu do zrozumienia, że odpowiedź jaka padła, by z jej ust mogła, by zniszczyć ich związek. Postanowił tak tego nie zostawiać na pewno gdzieś znajdzie rozwiązanie. Będzie o nią walczył, wierzył, że ma szanse. Musi tylko poznać swojego rywala jak można najlepiej. Ucałował ją w czoło, ona sama nie wiedziała jak Majewski na te słowa zareaguje, przyglądała mu się w ciszy. On po tym pocałunku zostawił ją samą.

***

-Chyba się pogubiłam...
-Daj rękę, pomogę Ci się odnaleźć.
-Ale ja chyba już nie chcę się odnajdywać. Tam, gdzie żyję wszyscy każą mi schować uczucia w kieszeń. Jednak, gdy wypadną mi przez dziurę po kluczach mają do mnie żal, że je tam schowałam nie mówiąc, im czym są.
-Dlaczego ? Każdy wie czym są uczucia przecież.
-Nie każdy. Niektórzy sądzą, że to są wymysły naszego umysłu, który nie ma czym się zająć. Dla tych niektórych liczy się tylko kłamstwo, bo prawda może być zbyt szczera i zbyt wiele od siebie może dawać. Prawda to ściema dla ludzi naiwnych wiesz?
-W takim razie zgubiłaś się tu, bo kłamałaś jak Ci kazali?
-Nie kłamałam, milczałam. Później emocje wybuchły, wtedy kazali mi zamilczeć znów i milczę, ale poczekaj, nie, uśmiecham się, jest dobrze.
-Czyli stanęło na tym, że okłamujesz samą siebie?
-Na to wygląda.

***

-Możecie państwo wejść- lekarz gestem ręki zaprosił Wlazłych do gabinetu. -Zaraz sprawdzimy jak nasza kruszynka się rozwija, czy wszystko z nią porządku.
Ola od razu podeszła do leżanki i położyła się na niej, była to już jej 6 wizyta u doktora Malinowskiego. Mariusz, za to przysiadł obok żony i trzymał ją za rękę.
-Widzę, że nasz mały urwis w ostatnim czasie nie próżnuje i rośnie jak na drożdżach- uśmiechnął się doktor.- No to sprawdźmy co u niego słychać.
Lekarz nałożył żel, po czym rozprowadził go po brzuchu Olki przykładając ultrasonograf do ciała po chwili cała trójka na ekranie zobaczyła obraz dziecka.
-Wszystko wygląda w porządku, ruchy dziecka w normie. Nie dokucza pani zbytnio?
- Czasami sporo się wierci, ale zdążyłam się już przyzwyczaić- stwierdziła Ola.- To chyba nic niepokojącego?- wolała się upewnić.
-Nie wszystko jest w normie, ruchy dziecka w tym okresie mogą być wzmożone. Widać jak na dłoni, że to będzie silny chłopak.
-Doktorze to na pewno będzie chłopczyk?- pytał ciekawy Wlazły.
-Panie Mariuszu oczywiście, że tak. Jestem tego pewien od ostatnich dwóch wizyt. Mogą państwo już wybierać imię dla synka- poradził mu.
-Niech go doktor nie nakłania, bo będę mieć z, nim katorgę w domu, kiedy znów wywlecze mi jakąś księgę imion i zacznie wybierać te najdziwniejsze- przestrzegła Malinowskiego miedzianowłosa.
-Dobrze już nic nie mówię- lekarz zamilkł i z uśmiechem dokładniej przyglądał się obrazowi jaki widniał na ekranie.- Już po wszystkim, zapraszam państwa za chwilę do gabinetu obok. Olka starała resztki żelu, poprawiła ubranie i z niewielką pomocą Mariusza wstała z kozetki, po czym przeszli we wskazane miejsce.
-Pani Aleksandro proszę mi powiedzieć czy zrezygnowała pani z pracy?
-Tak trzy tygodnie temu byłam po raz ostatni- potwierdziła.
-To dobrze. Ze względu na rodzaj pracy przez panią wykonywany sam bym do tego nakłaniał. Tyle godzin, które czasami musiała, by pani spędzić w jednej niewygodnej pozycji w trakcie podróży jest nie wskazane w tym stadium ciąży.
-A nie mówiłem! A ty nie chciałaś mnie słuchać!- zbeształ ją Mariusz.
-Panie doktorze, ale do tej pory nic mi nie zaszkodziło?- dopytywała.
-Nie wszystko jest w porządku. Jeżeli będą państwo chcieli możemy nawet wyznaczyć przybliżony termin porodu- zaproponował, na co małżeństwo ochoczo przystało.
-Dobrze, mamy początek 29 tygodnia ciąży, czyli naszego małego obywatela możemy się spodziewać już w okresie świąteczno- noworocznym. Oczywiście to wszystko będzie zależeć od tego czy śpieszono mu na ten świat czy nie. Proszę tylko pamiętać, by o siebie dbać. Nikt przecieknie chce, żeby maluszkowi stała się jakaś krzywda. Proszę wystrzegać się wysiłku i stresu- wyliczył lekarz.
-Już ja się o to postaram- obiecał Mariusz, a Ola się roześmiała.- Z czego się śmiejesz?- spojrzał na nią zdziwiony.
-Ty na pewno się postarasz żebym się nie denerwowała. Jak ja się denerwuje na każdym twoim meczu czy wygracie- postanowiła go troszkę powkurzać.
-To ma pan, panie Mariuszu teraz nie lada wyzwanie. Musi się pan starać wygrać każde spotkanie, żeby żonie oszczędzić stresu- przyłączył się do żartu Malinowski.
-Gdybym wiedział, że tak to będzie wyglądać, to nie wiem czy bym się zdecydował na dziecko. Teraz przyjdzie mi mobilizować całą drużynę, żeby przypadkiem mojemu synkowi nie zachciało się za wcześnie do nas przyjść z powodu stresu mamusi- udał zmartwionego, ponieważ zorientował się, że go wkręcają.
-Chyba nie będzie aż tak źle głowa do góry. Pani Aleksandro proszę jednak pamiętać o moich zaleceniach. Widzimy się za miesiąc- wręczył jej jeszcze recepty na witaminy i pożegnał się z bardzo lubianym przez siebie małżeństwem.
Kiedy szli do samochodu Mariusz zaczął swój ulubiony temat wyboru imienia dla syna.
-Teraz już możemy wybierać na całego. Dużo ostatnio nad tym myślałem i może, by tak Szymon albo Krystian? Olcia patrz jak to ładnie brzmi Szymon Wlazły, Krystian zresztą też.
-Nie podoba mi się, nie ma już jakiś innych imion?- wybrzydzała.
-Tobie to się nic nie podoba.
-Właśnie, że mi się podoba, ale, wtedy to ty jesteś na nie- wypomniała mu.
-Bo ty jakieś zwykłe imiona wybierasz. Nasz synek powinien się wyróżniać z tłumu. Pamiętaj będzie siatkarzem, cholernie dobrym siatkarzem. Nie może być kolejnym Pawłem, Piotrkiem czy Mateuszem.
-A skąd ty jesteś taki pewny, że będzie siatkarzem? A co będzie jak odziedziczy wzrost po mnie?- Ola śmiała się w najlepsze widząc jak Mariusz zaplanował już mu całe życie.
-Ja ci mówię, że wzrost odziedziczy po mnie, za to będzie miał twoje oczy. Takie piękne zielone oczy muszą przetrwać, czuję to w kościach. A wracając do imienia to, co powiesz na Adriana?- zaproponował a Ola się zamyśliła i uśmiechnęła.
-A Mikołaj?- spojrzała na niego pytająco.
-Hmm Mikołaj Wlazły, Adrian Wlazły, oba ładne.
-Mariusz wiesz co może jak się urodzi to sprawdzimy, które będzie do niego bardziej pasować. Ja jeszcze myślałam o Rafale, pamiętasz, gdyby nie on to nie wiadomo jakby to dziś było.
-Kochanie masz rację, to świetny pomysł, jak się pojawi na świecie to zdecydujemy.

***

Nie ma chyba większej radości niż oczekiwanie na owoc swojej miłości. A, gdy już pojawi się na tym świecie będzie ona jeszcze większa niż sobie to wyobrażaliśmy, nie do opisania, magiczna i nieskończona.


***

Kiedy Kuba dotarł do salonu Sara jeszcze przeglądała stanowiska pracy, by mieć wszystko przygotowane na kolejny dzień. Zawsze tak robiła, wolała wiedzieć czy wszystko jest na swoim miejscu i czy niczego nie brakuje. Julia spała zwinięta w kłębek na kanapie przykryta kocykiem.
-Cześć, poczekaj pomogę Ci- wraz z Sarą przesunął stolik, z którym Stefańska siłowała się od dobrej chwili.
-A co ty tutaj robisz?- zdziwiła się na jego widok. Wiedziała, że chcieli spędzić z Leną cały dzień razem, dlatego zabrała Julię do pracy. Nie był to do końca trafiony pomysł, ponieważ dziewczynka przez pół dnia rozrabiała, na szczęście od dobrych dwóch godzin zmorzy ją sen i było spokojnie.
-Musimy pogadać, liczę na twoją szczerość- zarządzał od niej stanowczo.
-Postaram się, ale nie mogę obiecać, zaraz kończę to pogadamy. Mogę, chociaż wiedzieć na jaki temat?- Kuba wydawał jej się zarazem wzburzony jak i tajemniczy.
-Chodzi o Lenę- powiedział.
-Ok. spróbuję ci pomóc. Obudź Julę, nie chcę, żeby znów półprzytomna wracała do domu- zaproponowała.
-A mówiłem ci żebyście się nie męczyły tylko wynajęły opiekunkę albo posłały ją do przedszkola. To, by wam przecież wiele ułatwiło- przypomniał jej brunet.
-Znalazłyśmy jej opiekę, to nasza sąsiadka, ale dziś ma wolne. Lena miała się dziś Julką zająć, potem jednak wyszło, że będzie z tobą to zabrałam ją do pracy- wyjaśniła.
-Mogłaś nam ją zostawić, wiesz, że ją uwielbiam- Kuba zaczął delikatnie głaskać dziewczynkę po policzku, tak, by mała powoli się wybudzała.
-Wiem, ale czasami i wam się należy chwila spokoju, Julia potrzebuje ciągłej uwagi. Co, by było jakby naszła was ochota na małe co nieco- poruszyła brwiami chytro się uśmiechając.
-Nic na to nie wskazuje- smutno stwierdził Majewski.
-Tylko mi nie mów, że się pokłóciliście- podparła ręce na biodrach i srogo patrzyła w jego stronę.
-Właściwie to nie wiem- zaczął kręcić.
-Wiesz co może nie budź jej , widzę, że to coś głębszego, zaparzę kawę i pogadamy- Sara zamknęła drzwi i odwróciła plakietkę, gdzie teraz widniał napis „Zamknięte” i ruszyła w głąb salonu, by przygotować gorący napój.
-Lena opowiedziała mi o Michale- zaczął Kuba- powiesz mi jak to między nimi było?
-Skoro ona ci powiedziała, to, co ja mam jeszcze dodać- wykręcała się od odpowiedzi.
-Sara prosiłem cię o szczerość! Powiedz mi czy ona może go nadal kochać?
-A skąd ja mam to wiedzieć! Ona mi się nie zwierza, sam powinieneś wiedzieć czy cię kocha, jesteś jej chłopakiem!- zdenerwowała się na niego.
-Właśnie w tym problem, że nie wiem! Kiedy ją o to dzisiaj zapytałem nic mi nie powiedziała. Mówiła za to, że jego spotkała niedawno i te uczucia do niej wróciły- wytłumaczył.
-Kuba przecież tak zawsze jest, że, kiedy spotykamy kogoś kogo kiedyś kochaliśmy to nam się wydaje, że znów tak jest- próbowała jakoś wytłumaczyć siostrę i przekonać go do swojej teorii.
-Niby tak, ale to raczej zaraz mija. Ona tego całego Winiarskiego spotkała parę dni temu, a dalej to rozpamiętuje. Tutaj chyba jest coś nie tak.
-Lena zawsze była z takich co za dużo myślą. Walcz o nią. Z tego co wiem Michał ma dziewczynę, więc raczej z jego strony nie ma zagrożenia. Nie pozwól Lenie, by ciągle to rozpamiętywała, a powinno być dobrze-dała mu radę a sama nie wiedziała czy on coś wskóra. Mimo tego, że w wielu sprawach się różniły, to w sferze miłości często postępowały tak samo. Sara była przekonana, że Lenie udało się zapomnieć o Michale teraz wyglądało na to, że nie do końca jej się to wyszło.
-Tak też zrobię, mam tylko nadzieję, że mi się uda- zakomunikował Kuba.
-Co sie uda?- zaspana Julka podeszła do nich ziewając na całego- Jestem glodna- dodała.
-Już idziemy do domku- ubrała pośpiesznie córkę i pogasiła wszystkie światła. Dziewczynka trzymała za rękę Majewskiego, kiedy wychodzili na zewnątrz.
-Chce na balana, na balana- zaczęła podskakiwać wyciągając do góry rączki- Kuba spełnił jej prośbę i posadził ją sobie na ramionach. Cała trójka ruszyła w kierunku domu Stefańskich. Nie wiedząc, że ktoś w pobliży ich obserwuje.

***

Skłamałaby, twierdząc, że o, nim nie myśli. Myśli. Czasami są takie dni, gdy jest w każdej godzinie i takie godziny, gdy jest w każdej minucie. Wciąż jeszcze zdarza jej się zasypiać i budzić z jego imieniem na ustach. Często łapię się również na tym, że wypatruję jego twarzy w ulicznym tłumie...

***

Łukasz od kilku dni bił się z myślami co dalej zrobić. Ile czasu da radę jeszcze się oszukiwać wmawiając sobie, że to, iż ona wróciła nie ma dla niego najmniejszego znaczenia. Musiał z nią porozmawiać, niech mu wyjaśni coś się, wtedy z, nim stało. Może to zrobić w brutalny sposób, ale niech to się stanie. Chciał być sprowadzony na ziemię, mieć wszystko wyjaśnione i zakończone, raz na zawsze. Wreszcie zdobył się na odwagę i postanowił z nią porozmawiać. Dochodziła już 18 dobrze wiedział, że właśnie o tej porze Sara zamyka salon, poczekał aż wyjdą pracownice i już miał ruszyć z miejsca, kiedy do środka wszedł pewien brunet.
Kadziewicz postanowił zaczekać, może to był tylko jakiś spóźniony klient, ale nic na to nie wskazywało, kiedy minuty mijały a on nie wychodził. Denerwował się coraz bardziej, cierpliwość nigdy nie była jego mocna stroną zaczął krążyć metr w jedną metr w drugą stronę czekając na to, co się wydarzy. Po około 30 minutach wreszcie zaczęły gasnąć światła w pomieszczeniu wyglądało jednak na to, że Sara wyjdzie wraz z nimi. Tego co zobaczył jednak się nie spodziewał. Kiedy mężczyzna wyszedł trzymał za rękę dziewczynkę, ona mocno gestykulowała w jego stronę, po czym znalazła się na jego ramionach. Jej głośny śmiech dotarł również do jego uszu. Przed oczami miał właśnie obraz kochającej się rodziny, a tak przynajmniej mu się zdawało, teraz już nic nie miało dla niego sensu. Nie był w stanie spojrzeć na twarz Sary wiedział, że dostrzeże tam radość i spokój. Tutaj też się mylił, bo, gdyby spojrzał w jej kierunku zobaczył, by, że jest twarz jest zatroskana i pełna niepokoju. Kadziewicz był przekonany, że jego własny czas został zaprzepaszczony już dawno dokładnie wtedy kiedy zamiast za nią jechać i błagać, by wróciła zostawił to tak jak było.
-Cholera!- krzyknął uderzając w pobliski kosz na śmieci. Ruszył w przeciwnym kierunku niż oni, szedł przed siebie bez sprecyzowanego celu, jego cel właśnie przepadł.

***

Bo z Tobą, to jest tak, że wydaje mi się, że jesteś na wyciągnięcie ręki, a tak naprawdę nieosiągalna. Jesteś jak największe marzenie - to najprostsze i najbardziej skomplikowane jednocześnie.

***

Michał od kilku dni starał się zapracować na odbudowę zaufania wobec Sylwii. Dość szybko się dogadali .Przynajmniej tak mu się wydawało. Szarmach nie starała się mu już robić żadnych wyrzutów, wiedziała, że nic tym nie osiągnie, a może tylko pogorszyć sytuację, a tego przecież nie chciała. Teraz był z nią, a nie ze Stefańską a ona postanowiła za wszelką cenę go przy sobie zatrzymać.
-Misiu co powiesz na trzydniowy wyjazd nad jezioro? Mam koleżankę, która ma tam domek, a teraz mamy przerwę, może mogli byśmy pojechać?- podeszła do niego i przytuliła się do jego pleców, kiedy on przygotowywał dla nich kolację.
-Myślałem, że chcesz iść na te imprezę do Siuraka- Michał sam nie był chętny, by się tam pojawić. Nadal nie rozmawiał z Mariuszem, ciągle miał mu za złe, że dał się wciągnąć w te jego dziwne podchody. Tylko przed Nawrockim udawali, że wszystko sobie wyjaśnili, by nie musieli już nikomu się z tego tłumaczyć, dobrze wiedzieli ze takie niesnaski w drużynie mogą spowodować nawet wylądowanie na dywaniku u Piechockiego.
-Ale wiem, że ty tam nie chcesz iść. Dalej się nie pogodziłeś z Szamponem ,a on z pewnością tam będzie. Myślałam, że taki wyjazd dobrze nam zrobi- nakłaniała go.
-Wiesz chyba masz rację Powinniśmy wyjechać, odpocząć- zgodził się z nią.- Zaraz zadzwonię do Kurka i powiem, że nas nie będzie.
-A to nie mogło, by poczekać?- jej ręce zawędrowały pod koszulkę siatkarza i zaczęły delikatnie jeździć mu po brzuchu.
-Hmm, chyba może.
Michał odwrócił się do niej i gwałtownie wpił się w jej usta. Nie słuchał swojego sumienia, które szeptało mu, by się zastanowił co najlepszego wyprawia. Sam wiedział co jest dla niego dobre, to on chciał być panem sytuacji.

***

- Poproszę miłość.
- Przykro mi, skończyła się. Mogę zaproponować jej złudzenie, o całkiem podobnym smaku.
- Dobrze. Czasem lepiej dostać tanią podróbkę, niż głodować.

***
  

Pierwsza dedykacja dla Lady Spark muszę powiedzieć, że jestem z niej dumna, że przebrnęła przez te 37 rozdziałów, choć jak sama mówiła nie było jej łatwo.
Druga dedykacja zaś dla
UnbornAngel chciałabym żebyś wiedziała, że ja zawsze czekam na nowy rozdział u Ciebie i pamiętam. Polecam wam właśnie jej blog, który znajdziecie tutaj. Opowiadanie jest pisane w świetnym stylu i z poczuciem humoru. Tak wykreowanych bohaterów naprawdę w świecie opowiadań siatkarskich ze świecą szukać.
Witam również
editt88 cieszę się, że postanowiłaś się ujawnić, liczę na to, że zostaniesz ze mną do końca.

Jutro mija dokładnie
rok, odkąd zaczęłam pisać opowiadanie. Dopiero niedawno zorientowałam się, że rozpoczęłam bloga w urodziny Zbyszka Bartmana, a to chyba dodatkowy znak, że dobrze zrobiłam i nadal tutaj jestem. W ogóle to jestem nadal pod wrażeniem, że chcecie czytać to, co mi podsyła moja wyobraźnia, na początku nie wierzyłam, że komuś się spodoba. Ten rok wiele zmienił w moim życiu zmieniłam się również ja sama. Przekonałam się, że pisanie takiego opowiadanie to nie takie hop siup jak się wydaje i pochłania to sporo czasu, ale ja nie uważam, że jest to czas stracony. Dzięki temu, że zaczęłam pisać poznałam wiele wspaniałych osób z taką samą pasją i miłością do siatkówki. Dziękuję Wam bardzo, że jesteście ze mną. Jaki będzie kolejny rok w tym blogowym świecie, który spędzę -nie wiem, ale sama sobie życzę żebym go spędziła równie owocnie jak ten miniony. Pewnie będzie to już na innym opowiadaniu, ale dalej będę tą samą Melody.

Co do tego, że prosicie bym nie kończyła jeszcze tego opowiadania. Dziewczynki wszystko kiedyś musi się skończyć. Ja i tak przedłużyłam to opowiadanie i osobiście jestem zdania, że to co mam zamiar jeszcze napisać w zupełności wystarczy. Nie chcę, tzn. zmęczenia materiału a wiem, że gdybym to pociągła to właśnie tak, by było. Mi też gdzieś tam głęboko w sercu jest żal, ale nie ma tego złego co, by na dobre nie wyszło prawda?
Chodzi mi po głowie pewien pomysł i tylko od Was będzie zależeć czy ujrzy on światło dzienne. Może będziecie chciały przeczytać, choć nie wiem czy nie zmienicie zdania, gdy zobaczycie bohaterów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz