Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.siatkowka-a-milosc.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

niedziela, 22 lipca 2012

Rozdział 36.


-Pochyl się bardziej. O tak dobrze, zostań tak- Kuba raz po raz ustawiał Lenę w rozmaitych pozach, a ona cierpliwie wykonywała jego polecenia.
Sesja, w której brała udział była bardzo przyjemna. Scenerię stanowiły przygotowania do wigilijnej wieczerzy. Lena na sam już widok rozmarzyła się. Liczyła na tegoroczne białe Boże, Narodzenie, na lepienie bałwana, leżenie w śniegu. Odkąd pojawiła się Julia odkryła, że mimo, iż dojrzała w ostatnich latach wciąż miała w sobie wiele z dziecka.
-Dobrze teraz podejdź tu do okna. Zrobimy zdjęcie jakbyś wypatrywała pierwszej gwiazdki. Nie wiem może pomyśl o czymś za czym bardzo tęsknisz, żebym mógł wychwycić to w twoich oczach- podpowiedział jej Kuba a ona zrobiła to, o co ją prosił.
Wyobraziła sobie jego jak za, nim czasami tęskni, szczególnie, teraz gdy nie mieszkają już tak blisko siebie. Starała się przywołać obraz jego niebieskich oczu, ale coś było nie tak, bo te, które się pojawiły nie należały do Majewskiego. To nie był ten lazur, który tak dobrze znała, ale oczami wyobraźni widziała zupełnie inne tęczówki. Te, które przywodziły jej zawsze na myśl błękit zimowego czystego nieba. Wraz z tym widokiem coraz wyraźniej zaczęła ukazywać się jej twarz którą tak bardzo kochała, ten uśmiech, to spojrzenie, te gesty. Po chwili zobaczyła całą sylwetkę Winiarskiego, a w oczach zaczęły zbierać się pierwsze łzy.
-Lena co się dzieje? O czym ty pomyślałaś? Nie chciałem, żeby to spowodowało u Ciebie takie uczucia. To miało być radosne wyczekiwanie- zmartwił się fotograf podchodząc do niej.
-Przepraszam nie chciałam, nie wiem, co mnie napadło. Daj mi chwile zaraz się ogarnę- tłumaczyła się nerwowo.
Sama nie wiedziała jak to się stało, że Michał znów pojawił się w jej głowie. Myślała o, nim jak najmniej to było możliwe. Z czasem bywały nawet dni, kiedy żadna myśl nie była poświęcona dla niego. Co sprawiło, że teraz znów jest częstym gościem tam, gdzie nie powinien? Czemu wspomnienia wracają nie proszone? Czy to przez bliskość w jakiej teraz się znajdują. Może to sprawia, że myśli o, nim częściej, bo wie, że on jest bliżej. Przecież sobie obiecała, że już nigdy nie będzie mieszał w jej życiu. Ona miała tę obietnicę dotrzymać, to nie powinno być trudne. Ogromnie się jednak myliła, ponieważ rozbudzone na nowo uczucia bardzo ciężko jest ponownie w sobie zgasić.
-Ok. już mogę- podeszła ponownie do scenografii.
-Poczekaj, nie trzeba. Przejrzałem to, co mamy, wystarczy na pewno coś wybiorę.. Teraz ostatni kadr. Tutaj przy choince, jak układasz prezenty.
Ta scenografia sprawiła, im najwięcej kłopotów. Kuba ciągle nie wiedział czy lepiej będzie, gdy blondynka przykucnie przy choince udając ostatnie poprawki, czy może jak dopiero zbliża się do niej z naręczem prezentów?
-Kubuś, a może zrobimy tak, że chcę położyć ostatni prezent na tym stosiku? Co nam szkodzi- zaproponowała.
-Możemy sprawdzić- przytaknął, a później zmienił obiektyw na bardziej odpowiedni, ponieważ przy każdej zmianie pozycji modelki zmieniało się również ustawienie i rozmieszczenie światła.- Dobra próbujemy.
Lena przybrała zaproponowaną pozycję, a ktoś z obsługi podkręcił głośniki i znów w tle pojawiły się świąteczne nastrojowe melodie. Korytarzem właśnie w tej chwili przechodził pewien wysoki brunet, zdziwiło go to, że w połowie października ktoś słucha takiej muzyki i zaglądnął przez uchylone drzwi. Dziewczyna właśnie stała na wprost nich i patrzyła w tym kierunku od razu dostrzegła znajoma sylwetkę. Kuba wyłapał zmianę w jej mimice twarzy i pstryknął kilka fotek.
-To było świetne, jak to zrobiłaś?- Lena jednak nie zwróciła uwagi na jego słowa i rzuciła karton imitujący prezent podbiegła do bruneta, który nadal stał w drzwiach. Chwilę później wpadli sobie w ramiona. Po czułym przywitaniu oboje radośnie wpatrywali się w siebie.
-Zibi, co ty tu robisz?- uśmiechała się promiennie do niego.
-Mógł bym cię zapytać o to samo. Co cię sprowadza do tego naszego kochanego kraju? Znudził ci się wielki świat?- otoczył ją ramieniem.
-Ha ha, a tobie chyba też się znudził. Gdzie ty już nie byłeś: Włochy, Rosja. Pan mądraliński się znalazł- wyliczyła mu.
-No ok. muszę się z tobą zgodzić, ale i tak nie zrobiłem oszałamiającej kariery. Ty nikogo nie przebijesz.
-Mówiłam ci żebyś został modelem- zaśmiała się- Dobra żartuję oczywiście. To powiesz mi co tutaj robisz?- spojrzała na niego przenikliwie.
-Byłem sprawdzić ostateczną wersję wywiadu. Wolałem osobiście, wiesz jak to jest, jak czegoś sam nie przypilnujesz to połowę twoich wypowiedzi poprzekręcają- podrapał się po głowie patrząc ukradkiem na Kubę, który ciągle w ich stronę spoglądał.- Idź już lepiej, bo ten fotograf zaraz zabije mnie wzrokiem. Pewnie przerwałem wam pracę.
-No coś ty Kuba w życiu- przywołała do niech Majewskiego gestem ręki.- Kubuś poznaj, to jest Zbyszek Bartman Mistrz Europy…-wyszczerzyła się do Zbyszka-…i mój stary dobry przyjaciel. Zbyszek, a to jest Kuba Majewski mój…- zawahała się przez chwilę, nim opowiedziała-…mój chłopak.
Panowie wymienili między sobą uśmiechy i uściski dłoni.
-Jak chcesz to może idźcie gdzieś pogadać. Ja musze jeszcze tutaj wszystko ogarnąć- zaproponował, im Kuba, który widział, że tych dwoje aż pali się do jakiejś dłuższej rozmowy.
-Bardzo chętnie, ale mam trening- zasmucił się Bartman.
-Szkoda tak dawno się nie widzieliśmy. Może, kiedy indziej?- nakłaniała go Stefańska.
-Jasne daj mi tylko numer telefonu to się zdzwonimy. Mieszkasz w Warszawie?- spytał
-Nie, mieszkam w Łodzi, ale to raczej nie będzie problem często jestem w stolicy.
-Żartujesz, w Łodzi! To się świetnie składa za jakiś tydzień mamy spotkanie właśnie w Łodzi z chłopakami z drużyny. Może wpadniesz ma być Kurek, Jarski, Gregor. Pamiętasz stara dobra ekipa ze zgrupowań.
-Pewnie, że pamiętam, z przyjemnością wpadnę. Daj znać tylko kiedy- cieszyła się na tę wiadomość.
Na zgrupowaniach kadetek i kadetów zawsze tworzyli zgraną paczkę. Później jak doznała kontuzji wszystko powoli się sypało, każdy szedł swoją wyznaczoną drogą. Chłopaki mieli to szczęście, że później trafiali albo do tych samych zespołów albo do kadry. Jej pozostał tylko kontakt mailowy i coraz rzadsze spotkania z nimi.
-Dam znać na pewno. To ja spadam- ucałował ją w policzek na pożegnanie.
-Możesz mi powiedzieć skąd znasz Bartmana? O jakiej ekipie mówił, jakich zgrupowaniach?- Majewski był kompletnie zaskoczony.
-No naszych, przecież ci mówiłam, że byłam kiedyś siatkarką, na zgrupowaniach kadry zawsze trzymaliśmy się razem- zmieszała się lekko widząc, że jeszcze chwila a Kuba zacznie jej robić jakieś wyrzuty.
-Ale nie mówiłaś, że byłaś reprezentantką kraju! Myślałem, że grałaś tylko tak dla zabawy! Dlaczego mi nie powiedziałaś?- był zawiedziony, nic nie wiedział o tym etapie jej życia. Coraz częściej przekonywał się, jak mało o niej wie.
-To już jest za mną, dlatego ci nie mówiłam. Nie lubię do tego wracać, ponieważ oprócz miłych wspomnień mam też te bolesne. Doznałam kontuzji, która przekreśliła całą moją karierę. Na szczęście został mi modeling, nie wiem, co bym bez niego zrobiła, siatka była dla mnie wszystkim. Co ja mówię, nadal jest, ale teraz w trochę innych aspektach. Ze Zbyszkiem bardzo się zaprzyjaźniliśmy w czasie tych zgrupowań, bardzo się cieszę, że go tutaj spotkałam. Z resztą bardzo chętnie spotkam całą resztę, sam zobaczysz jacy potrafimy być zgrani, a przynajmniej przedtem byliśmy- streściła mu pobieżnie. Nie miała poczucia winy, Kuba sam nigdy jej nie pytał co robiła, nim została modelką. Trochę tylko dziwił się, że jego dziewczyna tak mocno jest łączy się z tym sportem, ale jakoś nie przyszło mu na myśl, że była z, nim w taki sposób związana.

***
Sama już nie wiedziałam czemu nie dopuszczam cię do pewnych aspektów z mojego życia. Chce je z tobą dzielić, a jednocześnie buduję wokół siebie mur nie do pokonania. Skrywam tajemnice, pewne uczucia i własne myśli. Może za tym murem nie będą dochodzić do głosu i ja sama o nich zapomnę. Kiedy to się stanie będę mogła sama przed sobą powiedzieć, że jestem szczęśliwa i nie znajdę już żadnego „ale”.
***
-Nareszcie jesteś. Już myślałam, że nigdy się wrócisz z tego treningu- zezłoszczona Ola od razu w progu napadła na Mariusza.
-Kochanie coś się stało? Czemu jesteś zdenerwowana?- przestraszył się nie na żarty .-Jestem przecież tak jak zwykle.
-Może trochę się zdenerwowałam, inaczej nie potrafię. Przepraszam cię. To ten czas się tak wlecze, już myślałam, że nie doczekam się ciebie. Mogłam do ciebie zadzwonić, ale wolałam nie, bo jeszcze byś coś palnął przy chłopakach.
-Powiedzieć o czym?
-Widziałam się z Sarą jest tak jak podejrzewaliśmy. Julka na bank jest córką Kadziewicza. Niemal siłą to z niej wyciągnęłam- powiedziała mu o wynikach swojego prywatnego śledztwa.
-Żartujesz sobie ze mnie?- Mariusz spojrzał na nią, jednak dostrzegł, że jego żona mówi w zupełności poważnie.
-Chciała bym Mariusz, chciała bym, ale nie mogę. Sama jestem w szoku. Jak ona mogła mu to zrobić? Nie można przecież odbierać tego co jest w równym stopniu jej jak i Łukasza. Jestem na nią wściekła, ona nie widziała jak Kadziewicz przeżył to rozstanie, jak zamknął się w sobie i udaje, że wszystko jest w porządku. Postawiłam jej warunek, jeżeli nie powie mu o Juli do końca tego roku sama to zrobię- odparła zdeterminowana.
-Ola mieliśmy się nie mieszać w ich sprawy. Może sami to miedzy sobą załatwią- Wlazły nie był do końca przekonany czy aby to był dobry pomysł.
-A jak mam się nie mieszać, nie mam najmniejszego zamiaru ciągle widzieć Łukasza z maską na twarzy! Nie można tak! Pomyśl czy był byś tego samego zdania, gdybym to ja ukrywała nasze dziecko? Gdybyś ty nie wiedział o jego istnieniu. Nie widział jak rośnie, mówi pierwsze słowa, pierwszy raz się uśmiecha, stawia chwiejne kroczki. On już to stracił, nie mogę pozwolić, by ominęło go to, jak Julia dorasta. Może to, co było między nimi już minęło, może nie i uda, im się to odbudować, ale mają dziecko, które ich łączy- mówiąc to starała się uspokoić, gładząc się po brzuchu.
-Chyba masz rację. Ale co będzie, gdy Łukasz się dowie, on wpadnie w furię. Nie ważne czy powiemy mu to razem czy robi to Sara. Tak kochanie zrobimy to razem nie patrz na mnie taka zdziwiona nie zostawię cię z tym samej- zaczął martwić się nie tylko o swojego przyjaciela, ale jak zniesie to Ola, przecież była w coraz bardziej zaawansowanej ciąży i stres jej nie sprzyjał.
-Sama nie wiem jak mamy to zrobić. Czy może wprowadzać w to Kadziewicza stopniowo czy palnąć z grubej rury. Może jakoś upozorować spotkanie między nimi? Myślę, że, gdyby przyparł Sarę do muru to ona sama wyjawiła, by prawdę. Tyle tylko, że tak samo, jak on o niej, ona o, nim nie chce słyszeć nawet słowa. Nie wiem czy dobrze jest czekać, ale już jej obiecałam i dałam czas. Może zdobędzie się na odwagę i sama mu to obwieści.- Ola była na dobrym tropie, zarówno Kadziewicz jak i Stefańska należeli do najmniej przewidywalnych osób jakie kiedykolwiek znała. Byli tak samo uparci i zawsze wiedzieli wszystko najlepiej . Któreś z nich będzie musiało się przełamać nie zważając na swój upór i dumę. Jeżeli tego nie zrobią to sama wszystko załatwi, choćby miała coś na tym stracić
***
Bogowie grają w kości i nie pytają wcale, czy chcesz przyłączyć się do gry. Jest, im obojętne, że właśnie porzuciłeś kogoś, dom, pracę, karierę czy marzenia. Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia, w którym każde pragnienie można osiągnąć wytężoną pracą i wytrwałością. Bogowie nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać – to tylko kwestia szczęścia
***
Dwa tygodnie później.
-Jestem na ciebie zła!- nie owijała w bawełnę blondynka.- Obiecałeś mi, że pójdziemy tam razem, a teraz jedziesz do Londynu!
-To wypadło tak nagle nie wyżywaj się na mnie. Gdyby to spotkanie było w Warszawie to, co innego, ale tak musze wrócić do domu spakować się, inaczej nie zdążę jutro na poranny samolot. Sama mówiłaś, że będą tam sami znajomi, nawet nie zauważysz, że mnie z wami nie ma- Kubie trafiła się okazja nie do odrzucenia na sporą sesję w Londynie którą miał nadzieje przybliży go do stażu jaki chciał odbyć w Stanach.
-Wiem, ale i tak jest mi przykro- przytuliła się do niego.
-Powspominacie sobie stare dobre czasy, naprawdę muszę lecieć- pocałował ją. Później zaglądnął do salonu, gdzie Julia bujała się na koniku.- Mała pożegnasz się z wujkiem?
Dziewczynka tylko się odwróciła i pomachała do niego.
-Widzisz co narobiłeś! Teraz z tego konia to do wieczora nie zejdzie- Sara udała oburzoną.
-Kto wie może za parę lat kupimy jej żywego- zaśmiał się Majewski.
-Ciszej, bo jeszcze usłyszy i nie da nam spokoju. Wracaj szybko, nim zdążymy zatęsknić- Sara przytuliła go, nim wyszedł, a w drzwiach wyminął się ze Zbyszkiem.
-Widzę, że dobrze trafiłem- Bartman charakterystycznie poruszył brwiami spoglądając na Sarę.
-Zbysiu jak ty wyrosłeś!- zironizowała starsza Stefańska, po czym go przytuliła.
-A ty jak zwykle bardzo dowcipna, chciał bym zaznaczyć, że zawsze byłem wyższy od ciebie, nawet wtedy gdy się poznaliśmy. Lena gotowa?
-Tak poszła tylko na chwile na górę. Chodź do salonu- Zbyszek wszedł za blondynką i jego oczom ukazał się widok bawiącej się dziewczynki.
-Zostałaś niańką?- spojrzał zaskoczony na Sarę.
-Tak 24 godziny na dobę, to moja córka.
-Czesc, ale pan duzy- Julka po raz pierwszy od dwóch godzin zeszła na parkiet i podeszła do Bartmana wlepiając w niego swoje oczka. Ten przykucnął obok niej.
-Słodka jesteś, ja jestem Zbyszek możesz mi mówić Zibi.
-Bibi, Bibi, ale fajnie- podchwyciła a wszyscy wybuchneli śmiechem.
-Cieszę się, że zabierasz Lenę, przyda jej się wasze towarzystwo. Tak dawno nie miała okazji profesjonalnie z kimś pogadać o siatce. Znasz mnie, ja to nie, to samo co wy siatkarze.
-Już ci mówiłem, że zawsze mogę cię podszkolić- czarował Zbyszek.
-Zbyszek przestań omamiać moją siostrę, jeszcze się nie nauczyłeś, że to dla ciebie za wysokie progi a i twój czar na nią nie działa- Lena już gotowa stała w progu.
-No co zawsze można spróbować, trochę się przez te kilka lat zmieniłem, wyprzystojniałem, nawet zmądrzałem- zaczął wyliczać swoje zalety.
-Nad tym ostatnim to bym się zastanowiła- dogryzła mu Sara.
-Przy tobie moje serce zamienia się w lód, jak możesz tak niszczyć moje marzenia.- kontynuował.
-Bartman opanuj się w tej chwili idziemy, bo się spóźnimy!- Lena wiedziała, że musi szybko zakończyć te jego wygłupy, bo on mógł, by tak bez końca.
Kiedy już wysiedli z samochodu i szli w kierunku pabu Zbyszek zagadnął Lenę.
-Nie wiedziałem, że Sara wyszła za mąż.
-Bo nie wyszła- odpowiedziała
-A ojciec Julki?- dopytywał ciekawy.
-Wszystko u niego w porządku- znów zbyła go krótki zdaniem.
-Ok. widzę, że nie chcesz o tym gadać. Nie wnikam- spasował.
Kiedy weszli Lenę od razu otoczyło stado przerośniętych mastodontów, jak to zawsze na nich mówiła. Dopiero, gdy ich zobaczyła przekonała się, jak bardzo jej ich brakowało. Tak ciągle miała ich na wyciągniecie reki, ale przez ekran telewizora, a teraz znów poczuła się, jak dawniej, gdy była nastolatką i nic więcej niż siatkówka i wygłupy się nie liczyło.
Kiedy już przywitała się ze wszystkim mogła spokojnie usiąść i porozmawiać. Bartek jak zwykle się wygłupiał, Gregor robił maślane oczy, a z Kubą można było pogadać o wszystkim.
-Lena jak mogłaś?! Jesteś w Łodzi i nawet na mecz nie wpadniesz! Musimy to zmienić, na następnym meczu masz być- Kurek skarcił ją po tym jak wstępnie opowiedziała wszystkim, że teraz mieszka tutaj.
-Bartek nie wiem postaram się, ale mam teraz dużo pracy- wolała nie ryzykować, przecież spotkanie z Kurkiem po meczu mogło oznaczać spotkanie z kimś zupełnie innym.
W tej chwili rozdzwonił się telefon Bartka, który ich przeprosił, by w spokoju odbyć rozmowę.
-Mario co jest?
-….
-Słuchaj mnie nie ma mnie w domu, siedzę w „Sfinksie” z chłopakami, ale ten klucz mam przy sobie. Jakby ci się chciało to może wpadniesz.
-…
-Ok. to czekam.
-Już jestem, nie ma to, jak kapitan, który napastuje cię nawet po treningu. To, na czym skończyliśmy?- Bartek wlepił swoje oczy w przyjaciół.
-Tak na sucho będziemy gadać?- dopytywał Gregor.
-Dobra to lecimy po procenty, Jarosz chodź- ruszyli razem do baru, by po chwili wrócić z tacą pełną piwa.
-No to, jak namyśliłaś się już?- naciskał dalej Kurek.
-Barek zastanowię się, opowiadaj lepiej co tam u was słychać, w ogóle wszyscy opowiadajcie- Stefańska starała się włączyć wszystkich do rozmowy, żeby temat wyjścia na mecz oddalił się.
-Tak jak zwykle, trening goni trening, ale zawsze mogło być gorzej. Ty pewnie nie tęsknisz?- zaczął Kuba.
-Kubuś nawet nie wiesz jak tęsknię. Co ja bym dała za jeden taki porządny trening. No, ale jak nie mogę to nie mogę.
-Nie masz za czym tęsknić, żebyś teraz wiedziała jak dają nam w kość- odezwał się Gregor.
-Grzesiek ty leniu, tobie to zawsze jest za dużo- roześmiali się wszyscy.
-Szampon tutaj!- wrzasnął nagle Kurek i zaczął machać do Wlazłego.
Za Mariuszem do pabu weszła również Ola i zaczęli zbliżać się do ich stolika. Lena nie wiedziała co ze sobą zrobić.
-Ładnie to tak imprezować kiedy…-zaczął Mariusz, nim spostrzegł Stefańską.- O cześć co ty tu robisz?- zdziwił się. Ola, za to podeszła do niej i serdecznie ją uściskała co dodało jej trochę otuchy.
-To wy się znacie?- zdziwił się Zbyszek, który siedział obok Lenki.
-Tak poznaliśmy się jakiś czas temu. No Bartman suń się trochę, nie pozwól tak ciężarnej stać- Ola dobrze wiedziała, że Stefańska czuje się niezręcznie i nie wie jak ma się zachować, próbowała, więc ratować sytuację.
Zbyszek przesunął się tak, że teraz siedział między nimi z czego był bardzo zadowolony.
-Bartek daj te klucze- Mariusz po krótkim szoku zwrócił się do Kurka, który wręczył mu wymienioną rzecz.- Widzę, że Olka się już rozsiadła, to przyniosę coś do picia.
Słowa te oznaczały, że państwo Wlazły tak szybko nie mają zamiaru wracać do domu.
-Który to miesiąc?- spytała nieśmiało Lena chwytając się pierwszego tematu jaki przyszedł jej na myśl.
-Koniec 6 wiem, że mam jak na ten czas dość duży brzuch, ale nic nie poradzę- roześmiała się miedzianowłosa.
-Sara jak była w 6 miesiącu…- zaczęła, by zaraz raptownie urwać bojąc się, że i tak wyjawiła już na dużo.
-Wiem o Juli- szepnęła Ola.
-Przepraszam możecie tak nie szeptać obok mnie?- zapytał Zbyszek.
-Dobrze już przestajemy- przywołała je do porządku.
Mariusz w tym czasie stał przy barze i wybierał numer Michała.
-Winiar słuchaj mnie mam pilną sprawę. Możesz wpaść na chwile do „Sfinksa”?
-Nie za bardzo mam teraz czas. Jedziemy z Sylwią do kina- wykręcał się.
-To ci nie zajmie dużo czasu i tak masz po drodze- naciskał przyjaciela.
-Możesz mi, chociaż powiedzieć, o co chodzi?- dopytywał Misiek.
-Wyjaśnię ci jak przyjedziesz- zbył go i rozłączył się zadowolony z siebie.
Wrócił do stolika niezmiernie ucieszony czym wzbudził zdziwienie u Olki jednak nie chciał jej nic zdradzić. Dołączył się do chłopaków, rozmawiał też z Leną dając jej do zrozumienia, że nie ma do niej żadnych pretensji. Czekał na to, co się stanie, gdy pojawi się Michał.
***
Dopóki nie przyjdzie nam zaryzykować i postawić na coś, nie dowiemy się, czy to co postanowiliśmy zrobić się opłacało czy nie. Zawsze jednak będziemy wiedzieć, że jest kilka rzeczy o, które warto na tym świecie walczyć nie bacząc na konsekwencje to miłość, szczęście i przyjaźń. Zapłacić za walkę przyjdzie później i sami dowiem się, wtedy czy cena była warta zachodu.
***

Rozdział pojawił się dzięki Żanecie, która go przepisała co przy moich bazgrołach jest wyczynem. Sama napisałam go na kartce ponad tydzień temu teraz niestety jestem w takim stanie psychicznym, że nie było mowy żebym się, za to zabrała. Nie wiem, kiedy coś się zmieni, dlatego na chwilę obecną oba moje opowiadania zawieszam na czas nieokreślony.
Wasze opowiadania czytam, ale nie jestem w stanie napisać nic sensownego w komentarzach. Przepraszam, jeżeli was zawiodłam tą decyzja. W moim w życiu dzieją się bardzo złe rzeczy i nic na to nie poradzę. Może jak wrócę to jeszcze ktoś będzie mnie pamiętał i pozna zakończenie tego opowiadania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz