Opowiadanie w pierwotnej wersji można znaleźć również na onecie pod adresem
www.siatkowka-a-milosc.blog.onet.pl
Jednak po tym jak onet się zaczął psuć przeniosłam je tutaj.

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 26.


Czym była ta noc dla Oli sama nie potrafiła tego określić. Sen nie chciał nadejść, a w głowie kłębiło się tysiące myśli. Chciała Mariusza wyrzucić ze swojej głowy, ze swoich wspomnień, ze swojego serca ale nie umiała tego zrobić. Była na niego wściekła, jak on mógł jej nie uwierzyć, przecież chciała dobrze, a on tak po prostu ją wyrzucił. Gdzie się podziały te wszystkie lata gdy dogadywali się prawie bez słów. Wtedy wystarczyło że na siebie spojrzeli, a już jedno o drugim wiedziało wszystko. Miłość Oli to skomplikowała, ale co ona mogła na to poradzić. Nad tym uczuciem nie da się zapanować, ono się pojawia i jest. Sama też była zaskoczona, że zaczęła patrzeć na Wlazłego w tym kontekście, mimo to uczucie nie zmieniło aż tak wiele, Mariusz przede wszystkim był jej przyjacielem. No właśnie był, kim jest teraz? Czy tak po porostu przez jedną rozmowę, kiedy jak zwykle chciała dla niego jak najlepiej wszystko przepadło? Nie wiedziała czy będzie wstanie spojrzeć mu w oczy i z nim porozmawiać. Nie mogła w to uwierzyć że tak łatwo dał się zmanipulować Kamili. Złościła się sama na siebie że tak długo ukrywała to co do niego czuje. Tak czuje nadal, ponieważ gdy się kogoś kocha nawet takie rozmowy jak ta ich ostatnia niczego nie zmieniają. Nie chciała żeby nastał nowy dzień, wtedy znów będzie musiała zmierzyć się z rzeczywistością. Jak się okazało rzeczywistości, która postanowiła zniszczyć cały jej dotychczasowy świat.

***

Uczucia platoniczne przypominają jazdę na rowerze. Są łatwe nieskomplikowane i bezkonfliktowe. Do momentu kiedy na naszej drodze nie pojawi się pierwszy wybój. Zazwyczaj odpowiada za niego sprawca uczuciowej fascynacji. Gdy poznaje prawdę przekreśla wszystkie dotychczasowe starania. Niweczy w proch marzenia i wspomnienia. Nagle wszystko co istotne przestaje mięć znaczenie. Odtrącenie smakuje goryczą. Rozchodzi się po kościach niczym śmiercionośna trucizna. Porzuceni giniemy nie ma już dla nas żadnego ratunku.

***

-Lepiej Ci- Rafał przywitał się z Olą która siedziała przy kuchennym stole, a oczy nadal miała opuchnięte od łez.
-Powiedz mi jak ma mi być lepiej?! Po cholerę to wszystko, mogła to zostawić tak jak jest! Czy ta rozmowa coś zmieniła? Miało być lepiej, a zrobił się fatalnie!- wyżyła się na nim, co on przyjął ze spokojem, wiedział przecież jak mocny przeżyła zawód.
-Może warto jeszcze spróbować to naprawić?- pociągnął temat który już wczoraj zakiełkował w ich rozmowie.
-Co naprawić?! Ja naprawić?! Myślisz że co pójdę tam i będę błagać o przebaczenie patrząc na nich, a szczególnie na tę małpę, która się cieszy z mojego nieszczęścia! Nie chcę niczego naprawiać, niech się wypchają. Taki niby z niego przyjaciel i co zainteresował się co się ze mną dzieje? Nie! Nic go to jak widać nie obchodzi! Pewnie przez całą noc zabawiał się z Kamilką- cały swój smutek i żal w stosunku do Wlazłego zamieniła w nienawiść.
-Nie myśl tak, może on musi sobie wszystko poukładać- zaczął bronić Szampona.
-Co ty też stajesz po jego stronie, ja normalnie nie wierzę!
-Nie staję po jego stronie, tylko próbuję postawić się w jego sytuacji.
-Proszę bardzo stawiaj się, mi jest już wszystko jedno!
-Ola przestań- próbował ją uspokoić.
-Skończmy ten temat nie będę już o tym rozmawiać. Musze zabrać się za szukanie mieszkania i jechać po swoje rzeczy- powiedziała głosem wypranym z wszelkich emocji.
-Mówiłem ci przecież że możesz zostać u mnie, rzeczy zabierzemy jutro co ty na to? Możesz z tym poczekać? Dziś muszę jechać do domu bo obiecałem, ale jak wrócę jutro wieczorem to się tym zajmiemy. Nie chcę żebyś musiała iść tam sama.
-Dobrze niech Ci będzie, ale to tylko chwilowe. Nie chcę już nikomu siedzieć na głowie.

***

-Marzenia się spełniają ?
-Wątpię. Chciałam dostać jego  serce, i jak myślisz ... udało mi się ?

***

-Mariusz czy możesz mi powiedzieć co się z Tobą dzieje?- Castellani podczas treningu poprosił go na stronę widząc jak nic mu nie wychodzi.
-Nie wiem, to nie mój dzień- wykręcił się.
-Spałeś dziś w ogóle? Widzę że masz jakiś problem. Przecież wiesz że zawsze możesz na mnie liczyć- trener próbował coś z niego wyciągnąć.
-Pokłóciłem się z ważną dla mnie osobą- uogólnił Wlazły.- Nie chciał dzielić się swoimi kłopotami z innymi.
-Wiesz co, może zrobimy tak: pójdziesz się przespać, daje ci dwa dni wolnego postaraj się rozwiązać tę sprawę. Pamiętaj przed nami pierwszy mecz półfinałowy z Częstochową, musisz się zachowywać jak profesjonalista i zostawić swoje problemy poza boiskiem. No już zmykaj.
-Dzięki trenerze- powiedział bez entuzjazmu, wlekąc się do szatni.- I co niby ma mi to dać? Ola ma wyłączony telefon, w domu pewnie czeka Kamila. Już wolał bym być na treningu. Jak mam to naprawić, nawet nie wiem jak się za to zabrać- pomyślał.

***

-Niedawno odwiedziła mnie miłość.
-I co? mówiła coś?
-Nie, przyszła namieszała, i poszła sobie.

***

Siedziała i wpatrywała się w puste ściany. Rafał godzinę temu wyszedł i do jutra go nie będzie. Komórka się rozładowała, a miała ogromną chęć zadzwonić do Michała albo Kadzia.
-Nie będę tak tu siedzieć bezczynnie. Mariusz i tak jest teraz na treningu, idę po swoje rzeczy- zerwała się z kanapy i wyszła. Niebo było zasłane gęstymi chmurami z których zaczynał padać deszcz.
-Przynajmniej pogoda dopasowała się do mojego nastroju- zaśmiała się gorzko w duchu. Gdy tak szła rozmyślała nad tym co będzie jak zastanie w domu Kamile. Chciała jej wygarnąć kilka słow. Tak była masochistką chcąc zobaczyć ją dumną jak paw, kiedy osiągnęła to czego chciała. Weszła do mieszkania, które jednak okazało się puste. W duchu jej ulżyło, bo czy była gotowa na konfrontacje z tą oszustką, raczej nie. Szybko przemknęła do swojego pokoju i zaczęła nerwowo wrzucać swoje rzeczy do toreb. W tym właśnie momencie do mieszkania wszedł Mariusz. Usłyszał dźwięki krzątaniny na górze. Rzucił torbę treningową i wbiegł po schodach . Zobaczył Olę miotającą się od szafy do szafy.
-Olka co ty robisz?!- zapytał zaskoczony. Gdy go tylko usłyszała znieruchomiała, nie wiedząc o dalej. -To nie tak miało być! Co on tu robi?!- krzyczały jej myśli. Po chwili szoku postanowiła go zignorować i wróciła do przerwanej wcześniej czynności.
-Spytałem się co robisz?- Mariusz złapał ją za nadgarstek i zmusił do tego by spojrzała mu w twarz. To co zobaczył go przeraziło. Czerwone opuchnięte od płaczu oczy, pełne smutku i przygnębienia.
-Co robię!? Nie widzisz, pakuje się, kazałeś mi się wynosić to się wynoszę!- wyszarpała swoją rękę z uścisku i zaczęła zapinać torbę.
-Poczekaj chce porozmawiać- Wlazły stanął w drzwiach nie pozwalając Oli opuścić pokoju.
-Odsuń się, chcę przejść, nie mam ochoty z tobą rozmawiać!- głos powoli jej się załamywał, a do oczu napływały kolejne łzy. Nie wiedziała czy tak jej się tylko wydawało, ale Szampon był jakiś inny. Na jego twarzy widniał grymas niepokoju, bólu.
-Nie puszczę Cię dopóki nie porozmawiamy- stwierdził stanowczo.
-O czym ty chcesz gadać, no o czym?! Już ci wszystko wczoraj powiedziałam, jakoś nie chciałeś mnie słuchać!- pchnęła go co było nie lada wyczynem przy jej wzroście i utorowała sobie tym samym drogę do wyjścia.
-Ola ja wiem!- zaczął Mariusz kiedy zbiegła po schodach.
-O czym niby wiesz?- rzuciła mu przez ramię. Nie mogła dłużej tego znieść, musiała wyjść, nie chciała już na niego patrzeć.
-Ty mnie kochasz!- krzyknął za nią, a ona stanęła w pół kroku.
-Skąd wie?- wyszeptała bardziej do siebie niż do niego, a on mimo że stał w sporej odległości od niej usłyszał te słowa.
-A więc to prawda- powiedział, a Ola w tym samym momencie zniknęła za drzwiami. Zamiast za nią ruszyć i ją zatrzymać stał i nie wiedział co ze sobą zrobić. Był aż tak głupi, aż tak ślepy że niczego dotąd nie zauważał. W jednym momencie otworzyły mu się oczy i wszystko zrozumiał. To ona była tym jego wyczekiwanym szczęściem, tym czego tak naprawdę szukał i tym co właśnie stracił.
-Nie pozwolę jej tak odejść!- ruszył się w końcu, kiedy jednak znalazł się przed blokiem jej już nigdzie nie było.

***

Zastanawiam się czym dla mnie jest miłość…miłość zawsze kojarzy się z czymś ciepłym, miłym, przyjemnym, z euforią, radością, poczuciem bezpieczeństwa, mi natomiast kojarzy się z smutkiem, żalem i nieprzespanymi nocami. Rozumiem, że bez tej najważniejszej wartości w życiu każdy człowiek usycha jak taka roślinka, czuje się bezwartościowy, samotny, ale dlaczego zawsze przez nią musimy tak cholernie cierpieć? Dlaczego nie może być tak, że gdy odejdzie ta ważna dla nas osoba, nie poczujemy totalnie nic, żadnego smutku, żadnej radości, zero, nic, po prostu będziemy żyć dalej. Tylko jest tak że cały nasz świat staje w gruzach, a my pośród tych kamieni zostajemy bezsilni i zagubieni.

***

Lało coraz bardziej, ale nie przejmowała się tym. Deszcz był teraz jej sprzymierzeńcem. Ukrywał jej łzy, które spływały po twarzy razem z kroplami spadającymi z nieba. Szła szybkim krokiem przed siebie, bez celu.
-Jak się dowiedział?- kotłowało się w jej głowie. Ale czy to ma teraz jakieś znaczenie. Pozwolił jej odejść, to znaczy że mu na niej nie zależy, Nie zależy mu na ich wspólnej przyjaźni, więzi która ich łączyła przez tyle lat. W pewnym momencie usłyszała dźwięk klaksonu.- Nie sobie trąbi- pomyślała, ale po chwili zobaczyła przed sobą dobrze znaną jej toyotę. Przyśpieszyła kroku, dłużej tego nie wytrzyma, czy on nie da już jej spokoju. Samochód poruszał się równo z nią. Słyszała jakieś krzyki, albo jej się zdawało. Nie dopuszczała do siebie żadnych zewnętrznych bodźców. Szła bardziej siła woli niż siłą mięśni niewiadomo dokąd. Głos ucichł.- Jestem wolna, ale czy mi się wydaje czy ktoś stoi obok mnie- myślała.
-Ola proszę Cię wsiądź ze mną do samochodu- usłyszała, tak dopuściła do siebie te dźwięki, po nich pojawił się również obraz. Obraz Mariusza, który wpatrywał się w nią z czułością tymi swoimi czekoladowymi oczami- Ola słyszysz co do Ciebie mówię?- powtarzał spokojnie. Nie tak nie może być. Wyrwała mu się , ale nie dane jej było uciec dalej niż kilka metrów. On znów był przy niej. Nie chciała na niego patrzeć, spuściła głowę, a jej mokre włosy okalały jej twarz.
-Proszę Cię daj mi spokój- tylko na to było ją stać, niemal nieme błaganie, by jej ból już się skończył.-Dlaczego on zmusza mnie bym na niego spojrzała? Ja nie chcę mam dość tej tortury!- myśli wolno płynęły po jej głowie. A później to poczuła, ciepłe i delikatne wargi na swoich ustach. Wargi które subtelnie niczym skrzydła motyla muskały jej kąciki. Poddała się, jest zbyt słaba, pozwoliła by ją pocałował, by wszystkie myśli odpłynęły w niebyt. Nic i tak już nie miało najmniejszego sensu.

***

'Kocham cię, czy tego chcesz, czy nie. Czy ja tego chcę, czy nie. To jest jak choroba. Jak niemoc, która odbiera mi możność wolnego wyboru, która topi mnie w otchłani. Zabłądziłam w tobie, nigdy już się nie odnajdę, nie odnajdę siebie takiej, jaką byłam.'

***

Para stała tak w strugach deszczu. Ich niewinne pocałunki były przerywane krótkimi spojrzeniami. W tej czułości było pełno cierpienia, smutku niezdecydowania, a nawet paniki. Nie pozwolił jej wyrwać się ze swojego uścisku. Jej torba głucho opadła na mokry chodnik. Przechodnie dyskretnie zwracali na nich uwagę. Niektórzy kręcili z dezaprobatą głowami, inni rozpoznawali znanego siatkarza i uśmiechali się do siebie. Żadne z nich nie chciało przerwać, oboje bali się tego samego, że kiedy skończą przerazi ich to co zrobili. Mariusz postanowił zaryzykować. Włożył dłoń dziewczyny w swoją własną i pociągnął ją do samochodu.
-Porozmawiasz ze mną?- zapytał cicho. Tego się obawiała i co mu powie, czy jej uwierzy? Czy to tylko kolejny głupi żart od losu, a ten pocałunek przed chwilą to tylko kawał.
-Tak ale nie tutaj nie teraz- wyjąkała- Jedźmy do domu do Rafała, jego dziś nie ma- Wlazły spełnił jej prośbę.

***

Przyjdzie mi się z mierzyć kolejny raz z prawdą czy okaże się ona dla mnie łaskawa czy zabije wszystko w co do tej pory wierzyłam?

***

Kiedy znaleźli się w mieszkaniu i prowizoryczne się osuszyli siedzieli razem na kanapie, obok w kubkach parowała gorąca herbata. Miedzy nimi panowała cisza, była ona tak kojąca, że żadne z niech nie chciało jej zaburzyć. Mariusz lekko uniósł jej dłoń do swoich warg po czym ją ucałował.
-Przepraszam- wydobyło się z jego ust. Ola przytuliła się do niego, a on objął ją swoimi ramionami- Nie chciałem Cię skrzywdzić, ja po prostu o niczym nie wiedziałem- w jego głosie można było wyczuć żal, i to że czuje się odpowiedzialny za zaistniałą sytuację. To wszystko to była prawda?
-Tak, ale nie chcę o tym teraz rozmawiać. To była prawda ja chciałam Ci tylko pomóc- spojrzała w jego oczy, zobaczyła w nich poczucie winy, nie mogła dłużej na to patrzeć.- Zamknij oczy- poprosiła, gdy to uczynił złożyła pocałunek najpierw na jednej później na drugiej powiece. Chciała to zrobić niezależnie od tego jak miała być jego reakcja, po chwili odsunęła się od niego.
-Nie uciekaj ode mnie- przyciągnął ją do siebie i wpił się w jej usta. Gdy jej wargi odpowiedziały na jego pieszczotę nic innego nie istniało. Oczywiście biła się ciągle z myślami że to co robią jest niewłaściwe, że będzie jeszcze bardziej cierpieć, ale nie mogła się temu oprzeć. Przecież na to czekała tyle lat, za te chwile mogła potem płacić całe życie, a i tak gdyby cofnąć czas postąpiła by tak samo. Jego duże dłonie zawędrowały pod bluzkę dziewczyny, gwałtownie ją z niej ściągając. Błądziły po jej plecach szybko rozpinając zapięcie koronkowego stanika. Piersi były obdarowywane pocałunkami jego ust. Ręce zagłębiły się w aksamitnych włosach. Czy to co robię jest złe? Przenikało przez myśli obojga z nich. Bardzo tego chcieli i bardzo się tego bali. W pewnym momencie Mariusz przestał całować jej ciało. Odgarnął włosy z jej rozpalonej twarzy przyłożył palec do jej ust i delikatnie po nich wędrował.
-Nie chcę Cię skrzywdzić, nie zniósł bym tego- zobaczyła w jego brązowych tęczówkach swoje odbicie. Przeniosła jego rękę na zapieńcie swoich spodni, dając mu tym nieme przyzwolenie by kontynuował to co zaczął.

***

Szybkim ruchem odwraca ją tyłem do siebie.
Obejmuje  w pasie, obiema rękoma i przybliża się do niej,
na odległość mniejszą niż zalecałoby bezpieczeństwo osobiste.
Ona  czuje jego oddech na swej szyi.
Chwile później wije się w jego ramionach, pod jego krótkimi,
lecz bardzo zmysłowymi pocałunkami składanymi na całym jej ciele.

***

Mariusz obchodził się z Olą tak delikatnie jakby miała mu się rozpaść pod jego uściskiem. Pieścił jej skórę, a po jej ciele przechodził przyjemny prąd który docierał do wszystkich nerwów. Robiło spokojnie i z wyczuciem, nie chciał popełnić żadnego błędu. Z każdym kolejnym dotykiem i pocałunkiem odkrywał że to ją właśnie kochał i sam przed sobą to ukrywał. Czy to nie jej zielone oczy tak bardzo przypominały wiosenne liście skropione rosą, miedziane włosy falowały i pachniały tak słodko jak letni ogród. Ten szczery uśmiech, który pojawiał się za każdym razem gdy lekko ją łaskotał. Czy nie czuł tego ognia gdy jej dłonie wędrowały po jego ciele. Te namiętnie pocałunki, które składała na jego skórze. Ich pieszczoty nie miały końca, rozkosz dało się wyczuć całym pomieszczeniu. Jego zręczne palce zsunęły stringi dziewczyny. Wiedział że jest już gotowa, sam również już był od dawna. Bokserki znalazły się gdzieś na podłodze zagubione w pozostałych częściach garderoby. Posadził ją sobie na kolanach pozwalając by oplotła jego ciało swoim nogami. To ona zadecydowała kiedy połączyli się ze sobą. Dał jej na to pełne prawo. Kiedy Ola nadawała im odpowiednie tempo patrzyli sobie głęboko w oczy W tych spojrzeniach było widać jak wiele dla siebie znaczą.
Noc okazała się za krótka na te wszystkie wydarzenie, gdy zasnęła za oknem już świtało. Mariusz prawie w ogóle nie spał, wiedział że jego życie zmieni się na lepsze, że już nic nie będzie takie samo. Postanowił raz na zawsze rozwikłać sprawę Kamili. Nie chciał żeby jeszcze kiedyś zakłóciła ich szczęście. Powoli wstał starając się nie obudzić Oli. Kiedy spała była taka spokojna i bezbronna. Znalazł kartkę i zapisał na niej kilka słów: „Muszę coś załatwić, nie ruszaj się stąd. Wrócę wieczorem. Kocham się M.” Położył ją na brzegu łóżka, całując równocześnie rudowłosą w policzek.

***
Miłość jest zawsze nowa. I bez względu na to, czy w życiu kochamy raz, dwa, czy dziesięć razy zawsze stajemy w obliczu nieznanego. Miłość może nas pogrążyć w ogniu piekieł, albo zabrać do bram raju - ale zawsze gdzieś nas prowadzi. I czas się z tym pogodzić, albowiem jest ona treścią naszego istnienia. Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni, tygodni smutku i rozczarowań. Bowiem kiedy wyruszymy na poszukiwanie miłości - ona zawsze wyjdzie nam na przeciw. I nas wybawi.
Aby znaleźć miłość, nie pukaj do każdych drzwi. Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe życie, do twego serca.
***


Stanowczo za bardzo Was rozpieszczam. Prawda?? Ale chyba zasłużyłyście.

Dziś dedykacje będą dwie dla:
Kaś bo bidulka nie ma na nic czasu, a po drugie już dawno chciałam jej dedykować rozdział.
Bezimiennej obiecałam rozdział na środę albo czwartek i dotrzymałam słowa, po za tym bardzo subtelnie kochana mi coś sugerowała i pewnie nawet nie podejrzewała ze coś takiego mi chodzi po głowie.

U mnie jakoś tak dziwnie, nie mam w ogóle czasu, a jak mam czas to robie nie to co powinnam robić. Mogę dać wam jedną rade jeżeli macie szkołę bądź studia to nie idźcie na imprezę i nie wracajcie z niej o 4 nad ranem bo następny dzień to katorga. Niestety mimo że ja tak postąpiła już kolejny raz, dalej nie wyciągnęłam z tego żadnych wniosków.

Z moim zdrowiem lepiej. Samo mi przeszło i już nie boli. Mam nadzieje że nie wróci.



Na chomiku pojawiły się dwa nowe mecze, dekoracja z zeszłorocznych ME i kilka nowych zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz