Czym była ta noc dla
Oli sama nie potrafiła tego określić. Sen nie chciał nadejść, a w głowie
kłębiło się tysiące myśli. Chciała Mariusza wyrzucić ze swojej głowy, ze swoich
wspomnień, ze swojego serca ale nie umiała tego zrobić. Była na niego wściekła,
jak on mógł jej nie uwierzyć, przecież chciała dobrze, a on tak po prostu ją
wyrzucił. Gdzie się podziały te wszystkie lata gdy dogadywali się prawie bez
słów. Wtedy wystarczyło że na siebie spojrzeli, a już jedno o drugim wiedziało
wszystko. Miłość Oli to skomplikowała, ale co ona mogła na to poradzić. Nad tym
uczuciem nie da się zapanować, ono się pojawia i jest. Sama też była
zaskoczona, że zaczęła patrzeć na Wlazłego w tym kontekście, mimo to uczucie
nie zmieniło aż tak wiele, Mariusz przede wszystkim był jej przyjacielem. No
właśnie był, kim jest teraz? Czy tak po porostu przez jedną rozmowę, kiedy jak
zwykle chciała dla niego jak najlepiej wszystko przepadło? Nie wiedziała czy
będzie wstanie spojrzeć mu w oczy i z nim porozmawiać. Nie mogła w to uwierzyć
że tak łatwo dał się zmanipulować Kamili. Złościła się sama na siebie że tak
długo ukrywała to co do niego czuje. Tak czuje nadal, ponieważ gdy się kogoś
kocha nawet takie rozmowy jak ta ich ostatnia niczego nie zmieniają. Nie
chciała żeby nastał nowy dzień, wtedy znów będzie musiała zmierzyć się z
rzeczywistością. Jak się okazało rzeczywistości, która postanowiła zniszczyć
cały jej dotychczasowy świat.
***
Uczucia platoniczne przypominają jazdę na rowerze. Są łatwe
nieskomplikowane i bezkonfliktowe. Do momentu kiedy na naszej drodze nie pojawi
się pierwszy wybój. Zazwyczaj odpowiada za niego sprawca uczuciowej fascynacji.
Gdy poznaje prawdę przekreśla wszystkie dotychczasowe starania. Niweczy w proch
marzenia i wspomnienia. Nagle wszystko co istotne przestaje mięć znaczenie.
Odtrącenie smakuje goryczą. Rozchodzi się po kościach niczym śmiercionośna
trucizna. Porzuceni giniemy nie ma już dla nas żadnego ratunku.
***
-Lepiej Ci- Rafał przywitał
się z Olą która siedziała przy kuchennym stole, a oczy nadal miała opuchnięte
od łez.
-Powiedz mi jak ma mi być
lepiej?! Po cholerę to wszystko, mogła to zostawić tak jak jest! Czy ta rozmowa
coś zmieniła? Miało być lepiej, a zrobił się fatalnie!- wyżyła się na nim, co
on przyjął ze spokojem, wiedział przecież jak mocny przeżyła zawód.
-Może warto jeszcze
spróbować to naprawić?- pociągnął temat który już wczoraj zakiełkował w ich
rozmowie.
-Co naprawić?! Ja naprawić?!
Myślisz że co pójdę tam i będę błagać o przebaczenie patrząc na nich, a
szczególnie na tę małpę, która się cieszy z mojego nieszczęścia! Nie chcę
niczego naprawiać, niech się wypchają. Taki niby z niego przyjaciel i co
zainteresował się co się ze mną dzieje? Nie! Nic go to jak widać nie obchodzi!
Pewnie przez całą noc zabawiał się z Kamilką- cały swój smutek i żal w stosunku
do Wlazłego zamieniła w nienawiść.
-Nie myśl tak, może on musi
sobie wszystko poukładać- zaczął bronić Szampona.
-Co ty też stajesz po jego
stronie, ja normalnie nie wierzę!
-Nie staję po jego stronie,
tylko próbuję postawić się w jego sytuacji.
-Proszę bardzo stawiaj się,
mi jest już wszystko jedno!
-Ola przestań- próbował ją
uspokoić.
-Skończmy ten temat nie będę
już o tym rozmawiać. Musze zabrać się za szukanie mieszkania i jechać po swoje
rzeczy- powiedziała głosem wypranym z wszelkich emocji.
-Mówiłem ci przecież że
możesz zostać u mnie, rzeczy zabierzemy jutro co ty na to? Możesz z tym
poczekać? Dziś muszę jechać do domu bo obiecałem, ale jak wrócę jutro wieczorem
to się tym zajmiemy. Nie chcę żebyś musiała iść tam sama.
-Dobrze niech Ci będzie, ale
to tylko chwilowe. Nie chcę już nikomu siedzieć na głowie.
***
-Marzenia się spełniają ?
-Wątpię. Chciałam dostać jego serce, i jak myślisz ... udało mi się ?
***
-Mariusz czy możesz mi
powiedzieć co się z Tobą dzieje?- Castellani podczas treningu poprosił go na
stronę widząc jak nic mu nie wychodzi.
-Nie wiem, to nie mój dzień-
wykręcił się.
-Spałeś dziś w ogóle? Widzę
że masz jakiś problem. Przecież wiesz że zawsze możesz na mnie liczyć- trener
próbował coś z niego wyciągnąć.
-Pokłóciłem się z ważną dla
mnie osobą- uogólnił Wlazły.- Nie chciał dzielić się swoimi kłopotami z innymi.
-Wiesz co, może zrobimy tak:
pójdziesz się przespać, daje ci dwa dni wolnego postaraj się rozwiązać tę
sprawę. Pamiętaj przed nami pierwszy mecz półfinałowy z Częstochową, musisz się
zachowywać jak profesjonalista i zostawić swoje problemy poza boiskiem. No już
zmykaj.
-Dzięki trenerze- powiedział
bez entuzjazmu, wlekąc się do szatni.- I co niby ma mi to dać? Ola ma wyłączony
telefon, w domu pewnie czeka Kamila. Już wolał bym być na treningu. Jak mam to
naprawić, nawet nie wiem jak się za to zabrać- pomyślał.
***
-Niedawno odwiedziła mnie miłość.
-I co? mówiła coś?
-Nie, przyszła namieszała, i poszła sobie.
-I co? mówiła coś?
-Nie, przyszła namieszała, i poszła sobie.
***
Siedziała i wpatrywała się w
puste ściany. Rafał godzinę temu wyszedł i do jutra go nie będzie. Komórka się
rozładowała, a miała ogromną chęć zadzwonić do Michała albo Kadzia.
-Nie będę tak tu siedzieć
bezczynnie. Mariusz i tak jest teraz na treningu, idę po swoje rzeczy- zerwała
się z kanapy i wyszła. Niebo było zasłane gęstymi chmurami z których zaczynał
padać deszcz.
-Przynajmniej pogoda
dopasowała się do mojego nastroju- zaśmiała się gorzko w duchu. Gdy tak szła
rozmyślała nad tym co będzie jak zastanie w domu Kamile. Chciała jej wygarnąć
kilka słow. Tak była masochistką chcąc zobaczyć ją dumną jak paw, kiedy
osiągnęła to czego chciała. Weszła do mieszkania, które jednak okazało się
puste. W duchu jej ulżyło, bo czy była gotowa na konfrontacje z tą oszustką,
raczej nie. Szybko przemknęła do swojego pokoju i zaczęła nerwowo wrzucać swoje
rzeczy do toreb. W tym właśnie momencie do mieszkania wszedł Mariusz. Usłyszał
dźwięki krzątaniny na górze. Rzucił torbę treningową i wbiegł po schodach .
Zobaczył Olę miotającą się od szafy do szafy.
-Olka co ty robisz?!-
zapytał zaskoczony. Gdy go tylko usłyszała znieruchomiała, nie wiedząc o dalej.
-To nie tak miało być! Co on tu robi?!- krzyczały jej myśli. Po chwili szoku
postanowiła go zignorować i wróciła do przerwanej wcześniej czynności.
-Spytałem się co robisz?-
Mariusz złapał ją za nadgarstek i zmusił do tego by spojrzała mu w twarz. To co
zobaczył go przeraziło. Czerwone opuchnięte od płaczu oczy, pełne smutku i
przygnębienia.
-Co robię!? Nie widzisz,
pakuje się, kazałeś mi się wynosić to się wynoszę!- wyszarpała swoją rękę z
uścisku i zaczęła zapinać torbę.
-Poczekaj chce porozmawiać-
Wlazły stanął w drzwiach nie pozwalając Oli opuścić pokoju.
-Odsuń się, chcę przejść,
nie mam ochoty z tobą rozmawiać!- głos powoli jej się załamywał, a do oczu
napływały kolejne łzy. Nie wiedziała czy tak jej się tylko wydawało, ale
Szampon był jakiś inny. Na jego twarzy widniał grymas niepokoju, bólu.
-Nie puszczę Cię dopóki nie
porozmawiamy- stwierdził stanowczo.
-O czym ty chcesz gadać, no
o czym?! Już ci wszystko wczoraj powiedziałam, jakoś nie chciałeś mnie
słuchać!- pchnęła go co było nie lada wyczynem przy jej wzroście i utorowała
sobie tym samym drogę do wyjścia.
-Ola ja wiem!- zaczął
Mariusz kiedy zbiegła po schodach.
-O czym niby wiesz?- rzuciła
mu przez ramię. Nie mogła dłużej tego znieść, musiała wyjść, nie chciała już na
niego patrzeć.
-Ty mnie kochasz!- krzyknął
za nią, a ona stanęła w pół kroku.
-Skąd wie?- wyszeptała
bardziej do siebie niż do niego, a on mimo że stał w sporej odległości od niej
usłyszał te słowa.
-A więc to prawda-
powiedział, a Ola w tym samym momencie zniknęła za drzwiami. Zamiast za nią
ruszyć i ją zatrzymać stał i nie wiedział co ze sobą zrobić. Był aż tak głupi,
aż tak ślepy że niczego dotąd nie zauważał. W jednym momencie otworzyły mu się
oczy i wszystko zrozumiał. To ona była tym jego wyczekiwanym szczęściem, tym
czego tak naprawdę szukał i tym co właśnie stracił.
-Nie pozwolę jej tak
odejść!- ruszył się w końcu, kiedy jednak znalazł się przed blokiem jej już
nigdzie nie było.
***
Zastanawiam się czym dla mnie jest miłość…miłość zawsze kojarzy się z czymś
ciepłym, miłym, przyjemnym, z euforią, radością, poczuciem bezpieczeństwa, mi
natomiast kojarzy się z smutkiem, żalem i nieprzespanymi nocami. Rozumiem, że
bez tej najważniejszej wartości w życiu każdy człowiek usycha jak taka
roślinka, czuje się bezwartościowy, samotny, ale dlaczego zawsze przez nią
musimy tak cholernie cierpieć? Dlaczego nie może być tak, że gdy odejdzie ta
ważna dla nas osoba, nie poczujemy totalnie nic, żadnego smutku, żadnej
radości, zero, nic, po prostu będziemy żyć dalej. Tylko jest tak że cały nasz
świat staje w gruzach, a my pośród tych kamieni zostajemy bezsilni i zagubieni.
***
Lało coraz bardziej, ale nie
przejmowała się tym. Deszcz był teraz jej sprzymierzeńcem. Ukrywał jej łzy,
które spływały po twarzy razem z kroplami spadającymi z nieba. Szła szybkim
krokiem przed siebie, bez celu.
-Jak się dowiedział?-
kotłowało się w jej głowie. Ale czy to ma teraz jakieś znaczenie. Pozwolił jej
odejść, to znaczy że mu na niej nie zależy, Nie zależy mu na ich wspólnej
przyjaźni, więzi która ich łączyła przez tyle lat. W pewnym momencie usłyszała
dźwięk klaksonu.- Nie sobie trąbi- pomyślała, ale po chwili zobaczyła przed
sobą dobrze znaną jej toyotę. Przyśpieszyła kroku, dłużej tego nie wytrzyma,
czy on nie da już jej spokoju. Samochód poruszał się równo z nią. Słyszała
jakieś krzyki, albo jej się zdawało. Nie dopuszczała do siebie żadnych
zewnętrznych bodźców. Szła bardziej siła woli niż siłą mięśni niewiadomo dokąd.
Głos ucichł.- Jestem wolna, ale czy mi się wydaje czy ktoś stoi obok mnie-
myślała.
-Ola proszę Cię wsiądź ze
mną do samochodu- usłyszała, tak dopuściła do siebie te dźwięki, po nich
pojawił się również obraz. Obraz Mariusza, który wpatrywał się w nią z
czułością tymi swoimi czekoladowymi oczami- Ola słyszysz co do Ciebie mówię?-
powtarzał spokojnie. Nie tak nie może być. Wyrwała mu się , ale nie dane jej
było uciec dalej niż kilka metrów. On znów był przy niej. Nie chciała na niego
patrzeć, spuściła głowę, a jej mokre włosy okalały jej twarz.
-Proszę Cię daj mi spokój-
tylko na to było ją stać, niemal nieme błaganie, by jej ból już się
skończył.-Dlaczego on zmusza mnie bym na niego spojrzała? Ja nie chcę mam dość
tej tortury!- myśli wolno płynęły po jej głowie. A później to poczuła, ciepłe i
delikatne wargi na swoich ustach. Wargi które subtelnie niczym skrzydła motyla
muskały jej kąciki. Poddała się, jest zbyt słaba, pozwoliła by ją pocałował, by
wszystkie myśli odpłynęły w niebyt. Nic i tak już nie miało najmniejszego
sensu.
***
'Kocham cię, czy tego chcesz, czy nie. Czy ja tego
chcę, czy nie. To jest jak choroba. Jak niemoc, która odbiera mi możność
wolnego wyboru, która topi mnie w otchłani. Zabłądziłam w tobie, nigdy już się
nie odnajdę, nie odnajdę siebie takiej, jaką byłam.'
***
Para stała tak w strugach
deszczu. Ich niewinne pocałunki były przerywane krótkimi spojrzeniami. W tej
czułości było pełno cierpienia, smutku niezdecydowania, a nawet paniki. Nie
pozwolił jej wyrwać się ze swojego uścisku. Jej torba głucho opadła na mokry
chodnik. Przechodnie dyskretnie zwracali na nich uwagę. Niektórzy kręcili z
dezaprobatą głowami, inni rozpoznawali znanego siatkarza i uśmiechali się do
siebie. Żadne z nich nie chciało przerwać, oboje bali się tego samego, że kiedy
skończą przerazi ich to co zrobili. Mariusz postanowił zaryzykować. Włożył dłoń
dziewczyny w swoją własną i pociągnął ją do samochodu.
-Porozmawiasz ze mną?-
zapytał cicho. Tego się obawiała i co mu powie, czy jej uwierzy? Czy to tylko
kolejny głupi żart od losu, a ten pocałunek przed chwilą to tylko kawał.
-Tak ale nie tutaj nie
teraz- wyjąkała- Jedźmy do domu do Rafała, jego dziś nie ma- Wlazły spełnił jej
prośbę.
***
Przyjdzie mi się z mierzyć kolejny raz z prawdą
czy okaże się ona dla mnie łaskawa czy zabije wszystko w co do tej pory
wierzyłam?
***
Kiedy znaleźli się w
mieszkaniu i prowizoryczne się osuszyli siedzieli razem na kanapie, obok w
kubkach parowała gorąca herbata. Miedzy nimi panowała cisza, była ona tak
kojąca, że żadne z niech nie chciało jej zaburzyć. Mariusz lekko uniósł jej
dłoń do swoich warg po czym ją ucałował.
-Przepraszam- wydobyło się z
jego ust. Ola przytuliła się do niego, a on objął ją swoimi ramionami- Nie
chciałem Cię skrzywdzić, ja po prostu o niczym nie wiedziałem- w jego głosie
można było wyczuć żal, i to że czuje się odpowiedzialny za zaistniałą sytuację.
To wszystko to była prawda?
-Tak, ale nie chcę o tym
teraz rozmawiać. To była prawda ja chciałam Ci tylko pomóc- spojrzała w jego
oczy, zobaczyła w nich poczucie winy, nie mogła dłużej na to patrzeć.- Zamknij
oczy- poprosiła, gdy to uczynił złożyła pocałunek najpierw na jednej później na
drugiej powiece. Chciała to zrobić niezależnie od tego jak miała być jego
reakcja, po chwili odsunęła się od niego.
-Nie uciekaj ode mnie-
przyciągnął ją do siebie i wpił się w jej usta. Gdy jej wargi odpowiedziały na
jego pieszczotę nic innego nie istniało. Oczywiście biła się ciągle z myślami
że to co robią jest niewłaściwe, że będzie jeszcze bardziej cierpieć, ale nie
mogła się temu oprzeć. Przecież na to czekała tyle lat, za te chwile mogła
potem płacić całe życie, a i tak gdyby cofnąć czas postąpiła by tak samo. Jego
duże dłonie zawędrowały pod bluzkę dziewczyny, gwałtownie ją z niej ściągając.
Błądziły po jej plecach szybko rozpinając zapięcie koronkowego stanika. Piersi
były obdarowywane pocałunkami jego ust. Ręce zagłębiły się w aksamitnych
włosach. Czy to co robię jest złe? Przenikało przez myśli obojga z nich. Bardzo
tego chcieli i bardzo się tego bali. W pewnym momencie Mariusz przestał całować
jej ciało. Odgarnął włosy z jej rozpalonej twarzy przyłożył palec do jej ust i
delikatnie po nich wędrował.
-Nie chcę Cię skrzywdzić,
nie zniósł bym tego- zobaczyła w jego brązowych tęczówkach swoje odbicie.
Przeniosła jego rękę na zapieńcie swoich spodni, dając mu tym nieme
przyzwolenie by kontynuował to co zaczął.
***
Szybkim ruchem odwraca ją tyłem do siebie.
Obejmuje w pasie, obiema rękoma i przybliża się do niej,
na odległość mniejszą niż zalecałoby bezpieczeństwo osobiste.
Ona czuje jego oddech na swej szyi.
Chwile później wije się w jego ramionach, pod jego krótkimi,
lecz bardzo zmysłowymi pocałunkami składanymi na całym jej ciele.
Obejmuje w pasie, obiema rękoma i przybliża się do niej,
na odległość mniejszą niż zalecałoby bezpieczeństwo osobiste.
Ona czuje jego oddech na swej szyi.
Chwile później wije się w jego ramionach, pod jego krótkimi,
lecz bardzo zmysłowymi pocałunkami składanymi na całym jej ciele.
***
Mariusz obchodził się z Olą
tak delikatnie jakby miała mu się rozpaść pod jego uściskiem. Pieścił jej
skórę, a po jej ciele przechodził przyjemny prąd który docierał do wszystkich
nerwów. Robiło spokojnie i z wyczuciem, nie chciał popełnić żadnego błędu. Z
każdym kolejnym dotykiem i pocałunkiem odkrywał że to ją właśnie kochał i sam
przed sobą to ukrywał. Czy to nie jej zielone oczy tak bardzo przypominały
wiosenne liście skropione rosą, miedziane włosy falowały i pachniały tak słodko
jak letni ogród. Ten szczery uśmiech, który pojawiał się za każdym razem gdy
lekko ją łaskotał. Czy nie czuł tego ognia gdy jej dłonie wędrowały po jego
ciele. Te namiętnie pocałunki, które składała na jego skórze. Ich pieszczoty
nie miały końca, rozkosz dało się wyczuć całym pomieszczeniu. Jego zręczne
palce zsunęły stringi dziewczyny. Wiedział że jest już gotowa, sam również już
był od dawna. Bokserki znalazły się gdzieś na podłodze zagubione w pozostałych
częściach garderoby. Posadził ją sobie na kolanach pozwalając by oplotła jego
ciało swoim nogami. To ona zadecydowała kiedy połączyli się ze sobą. Dał jej na
to pełne prawo. Kiedy Ola nadawała im odpowiednie tempo patrzyli sobie głęboko
w oczy W tych spojrzeniach było widać jak wiele dla siebie znaczą.
Noc okazała się za krótka na
te wszystkie wydarzenie, gdy zasnęła za oknem już świtało. Mariusz prawie w
ogóle nie spał, wiedział że jego życie zmieni się na lepsze, że już nic nie
będzie takie samo. Postanowił raz na zawsze rozwikłać sprawę Kamili. Nie chciał
żeby jeszcze kiedyś zakłóciła ich szczęście. Powoli wstał starając się nie
obudzić Oli. Kiedy spała była taka spokojna i bezbronna. Znalazł kartkę i
zapisał na niej kilka słów: „Muszę coś
załatwić, nie ruszaj się stąd. Wrócę wieczorem. Kocham się M.” Położył ją
na brzegu łóżka, całując równocześnie rudowłosą w policzek.
***
Miłość jest zawsze nowa. I bez
względu na to, czy w życiu kochamy raz, dwa, czy dziesięć razy zawsze stajemy w
obliczu nieznanego. Miłość może nas pogrążyć w ogniu piekieł, albo zabrać do
bram raju - ale zawsze gdzieś nas prowadzi. I czas się z tym pogodzić, albowiem
jest ona treścią naszego istnienia. Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za
cenę długich godzin, dni, tygodni smutku i rozczarowań. Bowiem kiedy wyruszymy na
poszukiwanie miłości - ona zawsze wyjdzie nam na przeciw. I nas wybawi.
Aby znaleźć miłość, nie pukaj do
każdych drzwi. Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe
życie, do twego serca.
***
Stanowczo za bardzo Was
rozpieszczam. Prawda?? Ale chyba zasłużyłyście.
Dziś dedykacje będą dwie
dla:
Kaś bo bidulka
nie ma na nic czasu, a po drugie już dawno chciałam jej dedykować rozdział.
Bezimiennej obiecałam
rozdział na środę albo czwartek i dotrzymałam słowa, po za tym bardzo subtelnie
kochana mi coś sugerowała i pewnie nawet nie podejrzewała ze coś takiego mi
chodzi po głowie.
U mnie jakoś tak dziwnie, nie mam w
ogóle czasu, a jak mam czas to robie nie to co powinnam robić. Mogę dać wam
jedną rade jeżeli macie szkołę bądź studia to nie idźcie na imprezę i nie
wracajcie z niej o 4 nad ranem bo następny dzień to katorga. Niestety mimo że ja
tak postąpiła już kolejny raz, dalej nie wyciągnęłam z tego żadnych wniosków.
Z moim zdrowiem lepiej. Samo mi
przeszło i już nie boli. Mam nadzieje że nie wróci.
Na chomiku pojawiły się dwa nowe
mecze, dekoracja z zeszłorocznych ME i kilka nowych zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz